W przemówieniu do eurodeputowanych premier wezwał do wspólnego rachunku sumienia i wspólnej odpowiedzialności za przyszłość Europy. Szef polskiego rządu, podsumowując na forum Parlamentu Europejskiego polskie przewodnictwo w Radzie UE podkreślił, że Polska obejmowała prezydencję w czasach rozległego kryzysu, nie tylko finansowego w UE, ale także kryzysu zaufania, a być może także kryzysu ustrojowego. Tusk zaznaczył, że polska prezydencja była prezydencją ludzi zdeterminowanych, aby swoje europejskie zadania wykonać najlepiej jak potrafią. Tusk podkreślił, że polska prezydencja była prowadzona przez ludzi, "którzy poważnie traktują Europę jako wspólnotę". Dodał, że mimo satysfakcji z wykonanej pracy nie może powiedzieć dziś, że Europa pod koniec 2011 r. jest bardziej zjednoczona niż pół roku temu, rok temu, czy przed pięcioma laty. Stoimy na rozdrożu - Dzisiaj musimy to powiedzieć sobie bardzo otwarcie - stoimy na rozdrożu, przed nami jest bardzo poważny wybór, czy w czasie tego kryzysu (...) pójdziemy drogą wspólnotową (...), czy też pójdziemy drogą egoizmów narodowych i państwowych, szukając ratunku egoistycznie, dla każdego z osobna i uznając wspólnotę za balast, a nie za najlepszy sposób na kryzys dla Europejczyków - oświadczył Tusk. Podkreślił, że Europa nie tylko na czas tego kryzysu, ale także na przyszłość potrzebuje silnego przywództwa politycznego. Szef polskiego rządu przekonywał, że to nie integracja Europy jest źródłem kryzysu finansowego, a co za tym idzie, kryzysu politycznego, gdyż ostatnie sześć miesięcy pokazało - jego zdaniem - że jest dokładnie odwrotnie. - Jeśli dzisiaj nie możemy powiedzieć, że poradziliśmy sobie z kryzysem, to dlatego, że nie zawsze Europa zachowuje się jak wspólnota w obliczu kryzysu - ocenił premier. Jego zdaniem, jeśli słychać w Europie zdania, że trzeba zrewidować podstawy wspólnoty, to jest to najwyraźniejsza oznaka tego, że "kryzys jest także w naszych sercach, nie tylko w naszych bankach". Nie rozumiem satysfakcji Tusk zaznaczył, że nie rozumie satysfakcji, która pojawia w niektórych komentarzach, podkreślających, że "Wielka Brytania stała się znowu wyspą, że kanał La Manche na naszych oczach stał się szerszy niż kilka tygodni temu". W ocenie polskiego premiera, Europa potrzebuje obecnie wspólnego rachunku sumienia oraz wspólnej odpowiedzialności za przyszłość. Jak podkreślił, ważne jest, aby mówić o tym, że źródłem kryzysu finansowego i politycznego są "naruszenia wzajemnych zobowiązań, także tych, które wynikają z traktatów i że te naruszenia nie są świeżej daty". - Niech każdy zrobi swój rachunek sumienia, niech każdy zastanowi się, kiedy zaczął łamać ustalenia Traktatu z Maastricht, niech każdy zastanowi się na tym, czy na pewno jest gotowy pielęgnować ustalenia z Schengen. (..) Potrzebujemy więcej determinacji na rzecz ochrony fundamentów europejskich, a nie nieustannej dyskusji nad rewizją fundamentów europejskich - podkreślił premier. Tusk zaapelował też do przywódców europejskich, by podjęli wysiłek na rzecz wzmacniania Wspólnoty, zaczynając od siebie, a nie od szukania "metod na dezintegrację, wykluczenie czy dzielenie Europy". Jesteśmy za integracją - Jesteśmy za integracją, przeciw dezintegracji, jesteśmy przeciwko dzieleniu na lepszych i gorszych, opowiadamy się za wzrastającą jednością polityczną Europy, jesteśmy za wspólną odpowiedzialnością, przeciwko egoistycznej nieodpowiedzialności, jesteśmy przeciwko wykluczeniom, bo wspólnota musi polegać na solidarności, także wtedy, gdy czasami ktoś jest w gorszej sytuacji - przekonywał szef rządu. Zdaniem Tuska, Europa potrzebuje "prawdziwego przywództwa politycznego", bo - jak przekonywał - Europa zasługuje na szybkie decyzje. Tusk, mówiąc o przywództwie europejskim, podkreślał, że nie może ono być "przywództwem jednego, dwóch czy trzech nawet najsilniejszych państw". "Nie może być także przywództwem technokratów, bo nie mają oni mandatu demokratycznego" - przekonywał. W jego opinii kryzys pokazał, że Europa jako wspólnota nie zawsze reaguje szybko, bo brakuje zaufania do powołanych instytucji. - To przywództwo musi mieć charakter polityczny, musi mieć mandat demokratyczny, musi być akceptowane przez wszystkich - po to, by móc egzekwować obowiązki od wszystkich. To musi być przywództwo oparte na instytucjach europejskich - oświadczył premier polskiego rządu. Szybkie decyzje Według Tuska, UE potrzebuje w najbliższym czasie szybkich decyzji, by ratować euro i stabilizować strefę euro, ale także "uczciwej, mocnej dyskusji na temat nowego ustroju politycznego Europy". - Nie możemy dalej się oszukiwać, dziś nie wszyscy akceptują wspólnotowy ład. (...) Dziś nie umiemy egzekwować zasad, jakie sami sobie kiedyś wprowadziliśmy. Dziś, jak nam jest wygodnie, omijamy zobowiązania traktatowe - ocenił. - A więc, powiedzmy sobie uczciwie, potrzebna jest bardzo głęboka, poważna debata na temat ustroju politycznego Europy, który da Europie wspólnotowe przywództwo. A więc naprawdę hasło naszej prezydencji "więcej Europy w Europie" ma także swój wymiar polityczny - oświadczył szef polskiego rządu. Jak podkreślił, miejsce tej debaty jest w Parlamencie Europejskim, który powinien stać się "nowoczesną konstytuantą dla Europy". Szef polskiego rządu zaznaczył także, że Europa sprzed kryzysu finansowego to już historia. - Nic nie będzie takie samo, jak było przed kryzysem. Status quo ante bellum nie wchodzi w rachubę. Na pewno Europa będzie inna po tym kryzysie, jest tylko pytanie, czy będzie rozbita, czy bardziej zintegrowana. Taka sama na pewno nie będzie - oświadczył Tusk. W jego ocenie, dlatego PE, mający mandat demokratyczny, powinien wziąć na siebie odpowiedzialność za przyszłość UE. - Nie chodzi o tysiące i dziesiątki tysięcy nowych przepisów, chodzi o przywrócenie równowagi między tym co narodowe a wspólnotowe, o odbudowę zaufania w oparciu o kilkanaście czytelnych zasad, które akceptujemy wszyscy i zasad, które potrafimy egzekwować od tych, którzy chcą je łamać. To jest kluczowe zadanie także dla PE, jak i do tej nowoczesnej konstytuanty, która zbuduje zręby nowego ustroju politycznego - zaznaczył polski premier. Według polskiego premiera, nie chodzi o to, aby straszyć kryzysem, ale - jak podkreślił - jeśli Europa nie sprosta zadaniu, jakie postawił przed nią kryzys, to "przyszłe pokolenia przeklinać będą nie tylko kryzys, ale i nas". - Albo dziś podejmiemy walkę o przyszłą Europę, albo jutro będziemy płakać po tej Europie - powiedział szef polskiego rządu.