Szef polskiego rządu na spotkaniu z wojewodami podkreślił, że destabilizacja wschodnich regionów Ukrainy oznacza dla państwa polskiego słabszą ochronę naszej wspólnej granicy. - Rzeczywiście to jest zadanie dla wojewodów i administracji, ale także i dla Europy, wynikające z faktu, że nasza wschodnia granica z Ukrainą, która jest równocześnie granicą Unii Europejskiej, jest dużo słabiej chroniona od strony ukraińskiej, i to wymaga od nas dodatkowych działań - powiedział Tusk. Zdaniem premiera, "proces destabilizacji na Ukrainie może dalej postępować". - Nie jesteśmy wróżkami, ale widać wyraźnie, że ta polska prognoza i diagnoza tego, co się będzie działo na Ukrainie - ona była dużo trafniejsza niż prognozy niektórych innych państw europejskich. Tak jak przestrzegaliśmy przed jakimiś panicznymi reakcjami, równocześnie przestrzegaliśmy przed naiwnym optymizmem, że ta sprawa się szybko skończy i że po Krymie nastąpi uspokojenie sytuacji. Jest dokładnie odwrotnie - zaznaczył Tusk. - My możemy zastanawiać się jedynie, jakimi metodami będą posługiwali się ci główni aktorzy na tej gorącej scenie politycznej, natomiast co do istoty tego scenariusza, że napięcie będzie raczej rosło a nie malało i że destabilizacja Ukrainy może narastać, a nie słabnąć, tutaj niestety się nie myliliśmy - dodał. W poniedziałek w Doniecku separatyści ogłosili powstanie Donieckiej Republiki Ludowej i przyłączenie jej do Federacji Rosyjskiej. Zapowiedzieli, że 11 maja odbędzie się tu referendum niepodległościowe i ostrzegli, że jeśli władze w Kijowie spróbują przeszkodzić w jego przeprowadzeniu, zwrócą się do Rosji z prośbą o wprowadzenie na Ukrainę "wojskowych oddziałów pokojowych". Pełniący obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow zapowiedział akcje antyterrorystyczne wymierzone przeciwko prorosyjskim separatystom, dążącym do oderwania wschodnich regionów kraju.