W środę o północy minął termin zgłaszania kandydatur na szefa tej partii. Poza Tuskiem, którego wysunęła PO, nikt inny nie został zgłoszony. Oficjalnie informacja ta ma być podana przez władze EPL w ciągu najbliższych dni. "Polacy powinni być dumni, że mamy Polaka, który (...) tak dobrze jest oceniany przez wszystkie kraje UE" - powiedziała w środę dziennikarzom w Brukseli europosłanka PO Elżbieta Łukacijewska. Inaczej sprawę widzi PiS, który uważa, że z punktu widzenia Polski nic się nie zmieni, bo Tusk nie będzie zabiegał o krajowe interesy. Europosłanka PiS Beata Mazurek uważa, że dla byłego premiera i jego formacji wybór na szefa EPL sprowadza się do osobistego sukcesu. Szef delegacji PiS w PE Ryszard Legutko ocenił, że Tusk rozbłysnął jako polityk polski, a później europejski, przez to, że walczył z PiS i w tym zakresie nic się nie zmieni. "Donald Tusk odpowiada za wybuch wojny polsko-polskiej. To on to rozpętał w 2005 r. i to był wehikuł jego kariery" - oświadczył Legutko. Jego zdaniem Tusk będzie dalej wykorzystywał swoją funkcję, tyle że teraz będzie w lepszej sytuacji, bo to jest funkcja partyjna, a nie przewodniczącego Rady Europejskiej. "Żeby odeszły w niepamięć populizmy czy radykalizmy" W sprawie tego, że były premier będzie teraz bardziej widoczny politycznie, i PO, i PiS się zgadzają. "Wszyscy oczekujemy wejścia Donalda w tę europejską politykę, czyli budowania silnej, aktywnej rodziny skupionej wokół EPL, żeby komunikować się z wyborcami, żeby odeszły w niepamięć populizmy czy radykalizmy" - zaznaczył szef delegacji PO w PE Andrzej Halicki. Niezależnie od tego, że Tusk nie ma kontrkandydata, głosowanie na kongresie EPL, które zaplanowane jest na przyszłą środę, i tak się odbędzie. Tak przewiduje bowiem statut ugrupowania. Poza wyborem przewodniczącego partia wybierze też 10 wiceszefów ugrupowania. Europejska Partia Ludowa to rodzina polityczna skupiająca partie chadeckie i konserwatywno-liberalne. Należą do niej 84 ugrupowania z 43 krajów. Z Polski są to PO i PSL. Kadencja przewodniczącego EPL trwa trzy lata. Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)