Zdaniem premiera, "jest możliwe i prawdopodobne", że Lewandowski zostanie polskim komisarzem w nowej Komisji Europejskiej pod wodzą ponownie zatwierdzonego już przewodniczącego Barroso. Podczas niezapowiedzianej wcześniej wizyty w Brukseli Tusk rozmawiał z szefem KE m.in. o tece, jaką mógłby objąć w przyszłej KE eurodeputowany Platformy Obywatelskiej, były minister przekształceń własnościowych, a w poprzedniej kadencji Parlamentu Europejskiego przewodniczący komisji ds. budżetu. - Państwo znacie kompetencje i możliwości, umiejętności Janusza Lewandowskiego. Jeśli uzyska potwierdzenie, zostanie zaakceptowany przez szefa Komisji Europejskiej i Parlament Europejski, to domyślacie się, jak Janusz Lewandowski może służyć Unii Europejskiej najlepiej, jeśli chodzi o przekrój kompetencji i możliwości - powiedział Tusk dziennikarzom po spotkaniu z Barroso. Dodał, że wychodzi "bardzo usatysfakcjonowany" ze spotkania. - Moje wyobrażenia, jak można polskie możliwości, polskie doświadczenie i doświadczenie Janusza Lewandowskiego wykorzystać tutaj w UE, pokrywają się mniej więcej z tym, jak to ocenia szef KE. Jakie to przyniesie efekty końcowe - bądźmy cierpliwi. Przez wyprzedzanie faktów niczego nie uzyskamy. Cieszę się, że mam w wielu sprawach, także w tej sprawie, podobny pogląd do szefa KE - dodał premier. Tusk od dawna wymieniał Lewandowskiego jako najbardziej prawdopodobnego kandydata na polskiego komisarza w nowej KE i zapowiadał, że Polska zabiega dla niego o silną, gospodarczą tekę. Barroso rozpoczął już nieformalne kontakty ze stolicami państw UE w sprawie składu nowej Komisji Europejskiej. Zastrzegł jednak, że z nominacjami trzeba poczekać na "jasność prawną", kiedy będzie wiadomo, na podstawie którego Traktatu - z Nicei czy Lizbony - ma się to odbyć. Wejście w życie Traktatu z Lizbony wciąż blokuje czeski prezydent Vaclav Klaus, który złożenie swojego podpisu pod aktem ratyfikacyjnym warunkuje uzyskaniem gwarancji, że unijna Karta Praw Podstawowych nie stanie się podstawą do roszczeń majątkowych Niemców sudeckich, którzy utracili swoje mienie w Czechosłowacji na podstawie tzw. dekretów Benesza. KE i szwedzkie przewodnictwo liczą, że porozumienie w tej sprawie uda się znaleźć na najbliższym szczycie UE w Brukseli 29-30 października. Tusk przedstawił w poniedziałek Barroso dokument zarysowujący polską wizję funkcjonowania UE pod rządami Traktatu z Lizbony, broniąc roli państw, które będą obejmować rotacyjne przewodnictwo w Unii Europejskiej (tak jak Polska w drugiej połowie 2011 r.). Premier podkreślił, że ustanowiony w Traktacie przewodniczący Rady Europejskiej o 2,5-letniej kadencji ma nie być "prezydentem Europy", tylko osobą "prowadzącą prace Rady". - Przede wszystkim podkreślam znaczenie przyszłych państw sprawujących przewodnictwo. Uważamy, że państwa (...) powinny mieć sporo do powiedzenia, bo to zwiększa współodpowiedzialność. To nie jest optowanie za egoizmem narodowym w UE - wręcz przeciwnie. Nasze stanowisko wynika z przeświadczenia, że im więcej mamy odpowiedzialności za całą UE, tym bardziej się faktycznie integrujemy - przekonywał Tusk. Zaapelował także o to, by kwestie polityki sąsiedzkiej UE i Partnerstwa Wschodniego w nowej KE nie znalazły się w kompetencjach wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej, który ma zasiąść na stanowisku wiceprzewodniczącego KE, lecz były związane z teką ds. rozszerzenia. - Jestem przekonany, że dobrze byłoby, aby np. komisarz ds. rozszerzenia obejmował także swoimi kompetencjami kwestię sąsiedztwa, w tym Partnerstwa Wschodniego. Jest bardzo ważne, aby te ważne dla UE i regionu sprawy nie były gdzieś na marginesie (zainteresowań) wysokiego przedstawiciela. O tym rozmawialiśmy. Trudno powiedzieć, że to pogląd powszechny w UE, ale wydaje się, że mamy tutaj wspólną melodię z panem Barroso - powiedział premier.