Eksplozje w Abadanie, ok. 20 km na zachód od stolicy, nastąpiły w magazynie fajerwerków i nie spowodowały ofiar w ludziach ani strat materialnych - podał rząd w Aszchabadzie. Wybuchy, które słychać było ok. godz. 16 (czasu miejscowego), miały być spowodowane utrzymującymi się od kilku dni upałami. Jednak według znajdującego się na wygnaniu ugrupowania opozycyjnego, które powołuje się na przekazywane drogą telefoniczną relacje naocznych świadków, do wybuchów doszło na terenie składu broni, a w ich wyniku zginęło wielu ludzi. Doniesień tych nie udało się dotąd zweryfikować. Radio Wolna Europa podało, że ewakuowano tysiące mieszkańców, a unoszący się nad Abadanem czarny dym widać w Aszchabadzie. Wieczorem Abadan był co jakiś czas odcinany od dostaw prądu. Mieszkańcy skarżyli się - pisze AP - że nie pozwala im się na powrót do domów. Korespondent Reutera relacjonował, że drogi w Abadanie są usiane metalowymi odłamkami, a w powietrzu unosi się gryzący dym. Miasta nie oddzielono kordonem, ale policja przegania gapiów; ulice wyglądały na opustoszałe. Wcześniej przedstawiciel Turkmen Initiative for Human Rights, Farid Tuchbatulin, informował o grupach szabrowników w mieście, podczas gdy policja starała się przywrócić porządek. W oświadczeniu rząd zapewnił, że "miejscowej ludności udzielono wszelkiej niezbędnej pomocy medycznej". Według nieoficjalnych źródeł w Abadanie znajduje się największy skład broni na terytorium Turkmenistanu - pisze AP.