Tureckie wojsko podało w komunikacie, że zestrzelony Su-24 był rosyjski i "naruszył turecką przestrzeń powietrzną, mimo że był 10-krotnie ostrzegany". Rosja zapewnia, że odrzutowiec znajdował się na terenie Syrii. Rosyjskie śmigłowce wojskowe przeszukują obszar w pobliżu syryjsko - tureckiej granicy w poszukiwaniu pilotów zestrzelonego we wtorek samolotu wojskowego - podała turecka agencja Dogan. Jeden z nich - według CNN Turk - znajduje się w rękach syryjskich Turkmenów. Samolot eksplodował w powietrzu. Jego szczątki spadły na turkmeńskie pasmo gór po syryjskiej stronie granicy. Tymczasem biuro premiera Ahmeta Davutoglu zapowiedziało, że będzie się konsultować z NATO i ONZ w sprawie wtorkowych wydarzeń znad syryjskiej granicy. Davutoglu miał na ten temat również rozmawiać z szefem sztabu i ministrem spraw zagranicznych. Rzecznik prezydenta Władimira Putina nazwał zestrzelenie samolotu "bardzo poważnym incydentem". "Nie można niczego powiedzieć, dopóki nie będziemy mieć pełnych informacji" - oświadczył Dmitrij Pieskow. Szef tureckiej armii poinformował o incydencie prezydenta Recepa Tayyip Erdogan, a premier Ahmet Davutoglu zarządził konsultacje z NATO, ONZ i innymi krajami - podały ich biura. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka bombowiec rozbił się na górskim obszarze na północy Syrii, w prowincji Latakia, gdzie wcześniej doszło do bombardowań i gdzie prorządowe siły walczą z rebeliantami. Zarówno Rosja jak i jej sojusznik, czyli syryjski rząd, dokonywały ataków z powietrza na tych terenach. Syryjskie źródło rządowe twierdzi, że domniemane zestrzelenie maszyny jest badane. Prywatna turecka telewizja Haberturk pokazała zdjęcia palącego się samolotu spadającego na zalesione tereny, z długą smugą dymu. Na innych zdjęciach rozpowszechnionych przez turecką agencję Anatolia widać, jak dwaj piloci katapultują się tuż przed uderzeniem w ziemię. ZOBACZ WIDEO: