Przebywający w Pradze szef tureckiego rządu mówił, że "niektóre kraje europejskie wciąż nie udzielają niezbędnego wsparcia, by zapobiec nieludzkiemu terroryzmowi". "Terroryści, którzy w Turcji popełniają najkrwawsze morderstwa, mogą swobodnie żyć w Europie" - cytuje premiera dziennik "Today's Zaman". Jako przykład ilustrujący rzekome zaniedbania ze strony krajów UE Erdogan wykorzystał m.in. piątkowy zamach samobójczy, do którego doszło przed ambasadą USA w Ankarze i w którym zginęły dwie osoby, w tym sprawca. Cytowany przez dziennik "Hurriyet" premier mówił, że 30-letni zamachowiec samobójca od kilku lat mieszkał w Niemczech, gdzie m.in. starał się o azyl, a do Turcji wjechał nielegalnie. Erdogan podkreślił też, że jedna z kurdyjskich aktywistek zamordowanych 9 stycznia w Paryżu była poszukiwana przez Interpol. - Po jej zatrzymaniu w Niemczech chcieliśmy, by nam ją wydano, ale nie zrobiono tego. Gdy ustaliśmy, że przebywa we Francji, pisemnie poinformowaliśmy o tym francuski rząd, ale nawet nie otrzymaliśmy odpowiedzi - powiedział Erdogan. - Nie otrzymujemy niezbędnego wsparcia z Europy - oświadczył. - Nawet gdy ostrzegamy władze o podejrzanych i dostarczamy dowody na ich działalność terrorystyczną, nie zwraca się na nas uwagi. Mówią nam, że śledzą tych podejrzanych - dodał szef rządu, zaznaczając, że zamiast tego UE powinna przekazać te osoby w ręce tureckich władz. - Musimy wspólnie prowadzić walkę z terroryzmem. UE powinna zdystansować się od organizacji terrorystycznych - apelował Erdogan. Przestrzegł też kraje UE przed ignorowaniem tego zagrożenia. - Terroryzm to ogień, który pali miejsce, w które uderza, a pewnego dnia spali rękę, która go karmi. Oczekujemy szczerej solidarności ze strony UE w walce z terroryzmem - mówił premier Turcji.