Ołesandr Turczynow, pełniący jednocześnie obowiązki prezydenta kraju, odniósł się w oświadczeniu do ostatnich wydarzeń na Krymie, gdzie kilkuset działaczy prorosyjskich zablokowało wejście do parlamentu. Jak wynika z najnowszych doniesień, pod parlamentem Autonomicznej Republiki Krymu na Ukrainie zgromadziło się dziś 300 osób. Mieli rosyjskie flagi i wstęgi św. Jerzego - symbol rosyjskich sił zbrojnych. Domagali się niezależności republiki, ale też przyłączenia Krymu do Rosji. Żądania uchwalenia niezależności Zażądali też, aby wyszedł do nich przewodniczący miejscowego parlamentu. Chcieli od niego usłyszeć, że krymski parlament ogłosi sesję, na której ma być uchwalone, że Krym nie podporządkowuje się centralnej władzy w Kijowie. Protestujący chcieli też, aby rada uchwaliła niezależność i zwróciła się o pomoc do Rosji. Szef parlamentu Władimir Konstantynow wyszedł do protestujących. Zapowiedział, że parlament Krymu zbierze się jutro. Ale nie obiecał, że w porządku obrad pojawią się postulaty protestujących. Manifestację pod krymskim parlamentem organizował nieznany do tej pory "Krymski Front". Wczoraj na Krym przybyła grupa deputowanych z Rosji. W autonomicznej, choć należącej do Ukrainy, Republice Krymskiej, Rosjanie stanowią dwie trzecie ludności. W Sewastopolu na Krymie stacjonuje rosyjska Flota Czarnomorska.