Protestujący wymachiwali tureckimi flagami i nieśli portrety Mustafy Kemala Ataturka, twórcy nowoczesnej, zeuropeizowanej i laickiej Turcji. Jeden z organizatorów demonstracji twierdzi, że brało w niej udział pomiędzy 20 000 a 30 000 uczestników. Protestujący przeciwko państwu wyznaniowemu złapali wiatr w żagle po tym, jak partie centrolewicowe zjednoczyły się przed nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi przeciwko rządzącej obecnie krajem, konserwatywnej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Wybory mają odbyć się 22 lipca. Protesty zaczęły się po tym, kiedy jako swojego kandydata na prezydenta prawica wystawiła Abdullaha Gula, konserwatywnego polityka, którego proislamskich sympatii boją się osoby pragnące zachowania zasady laickości państwa. Gul nie został jednak prezydentem - nie uzyskał koniecznego quorum po tym, jak zjednoczona opozycja zbojkotowała wybory (w Turcji prezydenta wybiera parlament). Wybór miasta Samsun na miejsce protestów był wyborem znaczącym. W tym właśnie mieście, przed 88 laty, Kemal Ataturk rozpoczął ruch wyzwoleńczy przeciwko brytyjskim, francuskim, włoskim i greckim wojskom okupującym Turcję po jej przegranej w pierwszej wojnie światowej. Z powodu podgrzanej temperatury w państwie, a szczególnie z powodu gotowości wojska do obrony świeckiego porządku, premier Recap Tayyip Erdogan zdecydował się na przeniesienie wyborów parlamentarnych z listopada na lipiec. AKP jednak nadal cieszy się poparciem zdecydowanej większości tureckiego społeczeństwa. Mimo swoich islamskich korzeni, członkowie partii zapowiadają, że nie zamierzają burzyć zasad świeckości państwa. Przeprowadziły też reformy mające doprowadzić do rozmów o członkostwie w UE i do ustabilizowania gospodarki. Lewica jednak obawia się proislamskich działań AKP, takich jak niechęć do zakazu noszenia islamskich chust w uniwersytetach i urzędach, wspieranie szkół religijnych, czy próby ograniczenia sprzedaży alkoholu.