Siły natowskie na wodach między Grecją a Turcją rozmieszczono w celu ograniczenia działalności przemytników migrantów. Z dokumentu wynika, że Turcja osłabia operację NATO, bowiem nie zgadza się na rozmieszczenie okrętów Sojuszu w pobliżu wysp Dodekanezu. W skład tego archipelagu wchodzą między innymi Kos i Leros, gdzie dopływają tysiące imigrantów. Ankara podaje też w wątpliwość przynależność niektórych wysp do Grecji i żąda, aby w raportach nie używać ich nazw, ale samych liter albo numerów. Chce również, aby przestrzeń powietrzną nad Morzem Egejskim nazywać "obszarem NATO" i nie podkreślać greckiej suwerenności. Turcja nie uznaje też prawa Grecji do akcji poszukiwawczych i ratowniczych na połowie obszarów wodnych. Według greckiej gazety, dokument ten znacznie pogarsza stosunki między krajami i pokazuje agresywną politykę rządu w Ankarze na Morzu Egejskim. Turcja przekazała dokument Sojuszowi 15 lutego, a kilka dni temu oświadczyła, że nie blokuje działań natowskich i chce współpracować z Grecją w celu ograniczenia przepływu imigrantów. Jutro odbędzie się szczyt Unia-Turcja w sprawie kryzysu migracyjnego.