Rzecznik tureckiego rządu podkreślił, że okoliczności wskazują na precyzyjnie zaplanowany zamach terrorystyczny. W związku z tragicznymi wydarzeniami w stolicy premier Turcji Ahmet Davutoglu odwołał wizytę w Brukseli. Cytowane przez agencję Reutera źródła w tureckich służbach bezpieczeństwa podały, że pierwsze wskazówki sugerują, iż za zamachem stała Partia Pracujących Kurdystanu (PKK). Z kolei inne źródła, z zamieszkanego głównie przez Kurdów południowego wschodu kraju, sądzą, że atak był dziełem Państwa Islamskiego (IS). Minister sprawiedliwości Bekir Bozdag potępił na swym Twitterze "akt terrorystyczny" bez przypisywania go komukolwiek i zaapelował o spokój. Rzecznik rządu powiedział, że na razie nie ma informacji o tym, kto dokonał zamachu, lecz podkreślił, że był on starannie zaplanowany. Turcja, członek NATO, staje w obliczu licznych zagrożeń dla swego bezpieczeństwa - pisze Reuters, przypominając, że Ankara jest w dowodzonej przez USA koalicji zwalczającej IS w sąsiedniej Syrii i w Iraku, a w ostatnich dniach ostrzeliwuje kurdyjskich bojowników w północnej Syrii. Walczy też na własnym terenie, w jego części południowo-wschodniej, z bojownikami PKK. W lipcu ubiegłego roku załamały się rozmowy i zerwany został rozejm między bojownikami PKK a tureckimi siłami bezpieczeństwa. PKK domaga się większej autonomii dla Kurdów w Turcji, atakuje głównie policjantów i żołnierzy.