- Odpowiedzieliśmy na syryjski ostrzał. Jeśli dojdzie do następnych, odpowiemy z jeszcze większą siłą - powiedział Ozel. Generał przypomniał, że armia ostrzelała cele w Syrii natychmiast po tym, jak na Akcakale spadły pociski odpalone z drugiej strony granicy, i ocenił, że ten odwetowy ostrzał wyrządził poważne szkody. Szef sztabu tureckich sił zbrojnych od kilku dni przeprowadza kontrolę kluczowych odcinków liczącej 910 km granicy z Syrią. Napięcie na niej nie słabnie po ostrzelaniu przez stronę syryjską Akcakale, gdzie zginęło pięć osób; przez sześć ostatnich dni dochodziło do wymiany ognia przez granicę. Tureckie siły zbrojne wzmocniły oddziały przy granicy. Media opublikowały zdjęcia jednostek ciężkiej artylerii, czołgów i baterii rakietowych, armia przerzuciła na południowy wschód kraju samoloty bojowe F-16, a na Morze Śródziemne miały wypłynąć statki z zaopatrzeniem - pisze w środę anglojęzyczny dziennik "Hurriyet Daily News". Ocenia on, że granica syryjsko-turecka staje się "bardzo łatwopalna". Przedstawiciele najwyższych władz Turcji powtarzają ostrzeżenia wobec Syrii, choć zastrzegają, że nie chcą wojny. Nie chce jej - jak świadczą sondaże opinii publicznej - również większość Turków. Po syryjskiej stronie granicy oddziały rządowe walczą z trwającą od półtora roku rebelią zbrojną przeciwko prezydentowi Baszarowi el-Asadowi. "Hurriyet" cytuje w ostatnich dniach głosy sugerujące, że strzały ze strony syryjskiej mogą być prowokacją, mającą na celu wciągnięcie Turcji w syryjski konflikt.