Według najnowszego bilansu, podawanego przez BBC, w następstwie trzęsienia zginęło co najmniej dziewięć osób, a ponad 20 odniosło obrażenia. Wśród ofiar śmiertelnych jest Japończyk, który pracował dla japońskiej organizacji humanitarnej. Miejsce kataklizmu odwiedził dziś wicepremier Besir Atalay. Przyznał, że po silnym trzęsieniu, które 23 października nawiedziło region, władze nie skontrolowały stanu technicznego wszystkich budynków. Zginęło wówczas ponad 600 osób, a ponad 4 tys. zostało rannych. Zniszczone zostały co najmniej 2 tys. budynków. Przed hotelem Bayram w centrum miasta ok. 300 osób demonstrowało, wzywając gubernatora prowincji Wan Munira Karaloglu do odejścia, gdy wraz z wicepremierem Atalayem opuszczał miejsce kataklizmu. Mieszkańcy oskarżyli władze o nieprawidłową kontrolę budynków uszkodzonych po październikowym trzęsieniu. Protestujący obrzucali kamieniami policjantów. W odpowiedzi policja użyła gazu łzawiącego, którego oddziaływanie odczuli też pracujący w pobliżu ratownicy - podał dziennik "Hurriyet" na stronie internetowej. Prywatna agencja DHA informuje, że zamieszki wciąż trwają. Najpopularniejszy hotel w mieście, Hotel Bayram, był jednym z 25 budynków, które zawaliły się w wyniku wieczornych wstrząsów o sile 5,6 w skali Richtera. Tylko dwa budynki były zamieszkane, pozostałe zostały opuszczone już w następstwie październikowego trzęsienia. Władze podały, że na miejscu w czwartek rano pracowało ponad 800 ratowników. Sześciopiętrowy hotel został zbudowany ponad 40 lat temu i w ubiegłym roku przeszedł gruntowny remont. Zakwaterowani w nim byli m.in. dziennikarze, którzy relacjonowali poprzednie trzęsienie i akcję ratunkową, oraz pracownicy pomocowi, m.in. tureckiego Czerwonego Półksiężyca. Kamerzysta tureckiej agencji Cihan, Ozgur Gunes, powiedział lokalnym mediom, że uwięzieni dziennikarze wysyłają SMS-y do kolegów, błagając o uwolnienie. Gunes wyszedł z hotelu tuż przed trzęsieniem. Gdy po wstrząsach wrócił po kamerę, budynek był już w gruzach. Hotel miał niewielkie pęknięcia, ale gościom mówiono, że konstrukcja nie została uszkodzona - powiedział Gunes. Wicepremier Atalay powiedział, że spod gruzów uratowano 27 osób. Nie chciał jednak spekulować na temat liczby uwięzionych pod gruzami. Powołując się na ratowników BBC pisze, że za zaginione uznaje się ponad 100 osób. - W hotelu zarejestrowanych było 32 gości, ale nie wiem, ilu przebywało w środku w chwili wstrząsów - powiedział pracownik recepcji Recep Ozhan, cytowany przez agencję Anatolia. Według lokalnych mediów, wiele osób znajdowało się w cukierni i przed biurem firmy autobusowej, które mieściły się na parterze. Konstrukcje wielu domów w Wan zostały naruszone w wyniku październikowego trzęsienia ziemi i wstrząsów wtórnych, które od tego czasu nawiedzają region. Najnowsze wstrząsy potwierdzają, że pomimo trudnych warunków pogodowych mieszkańcy Wan powinni pozostać w namiotach - pisze AFP. Na piątek zapowiadane są opady śniegu w tym regionie. Tuż po wstrząsach turecki Czerwony Półksiężyc rozdał ok. 15 tys. namiotów - podała telewizja TRT. Mimo to turecki parlamentarzysta Nazmir Gur powiedział BBC, że namiotów nadal brakuje, a mieszkańcy z dnia na dzień są coraz bardziej zdesperowani. Epicentrum środowych wstrząsów, które wystąpiły o 20.23 czasu polskiego, znajdowało się w oddalonym o kilkanaście kilometrów od Wan mieście Edremit. Nie odnotowano tam zniszczeń. Władze ostrzegają, że region mogą nawiedzić kolejne wstrząsy.