Na konferencji prasowej dodał, że wszyscy zatrzymani to obywatele Turcji. Z kolei minister spraw wewnętrznych Muammer Guler powiedział, że sobotnie ataki zostały przeprowadzone przez ugrupowanie powiązane z syryjskim wywiadem, ale nie wymienił jego nazwy. W niedzielę turecka telewizja informacyjna NTV podała, że bilans ofiar śmiertelnych sobotnich wybuchów samochodów pułapek w Reyhanli wzrósł do 46, po tym jak trzy osoby ranne zmarły w szpitalu. W niedzielę rano w szpitalach pozostawało ok. 50 rannych. Tureckie MSW dodało, że do tej pory zidentyfikowano 35 ofiar, a trzy z nich to Syryjczycy. Wcześniej szef tureckiego MSZ Ahmet Davutoglu wyraził przekonanie, że za podwójnym zamachem w Reyhanli stoją siły lojalne wobec prezydenta Syrii Baszara el-Asada, przeciwko któremu w kraju toczy się rebelia. "Atak nie ma nic wspólnego z syryjskimi uchodźcami w Turcji, ale wszystko łączy go z syryjskim reżimem" - ocenił Davutoglu w wywiadzie z turecką telewizją TRT. Dodał, że ludzie odpowiedzialni za zamachy bombowe w Turcji stoją też za zeszłotygodniowym atakiem w syryjskim mieście Banijas, nad Morzem Śródziemnym, gdzie bojownicy walczący po stronie Asada mieli zabić co najmniej 60 osób. Szef syryjskiej dyplomacji ostrzegł też przed "etnicznymi prowokacjami w Turcji i Libanie po masakrze w Banijas". Trwający ponad dwa lata konflikt w Syrii podsycił napięcie między sunnitami a szyitami w regionie. Rebeliantów wspierają m.in. sunnickie kraje, jak Arabia Saudyjska, a szyicki Iran popiera prezydenta Asada, który, podobnie jak ludzie z jego otoczenia, wywodzi się z mniejszości alawickiej. Alawici to wyznawcy skrajnego odłamu szyizmu, a wielu sunnitów uważa ich za niewiernych. Banijas jest sunnickim przyczółkiem w alawickiej enklawie śródziemnomorskiego wybrzeża Syrii i opozycja oskarża siły Asada o prowadzenie tam czystek na tle wyznaniowym. W Reyhanli znajdują się tysiące syryjskich uchodźców; miasto stało się bazą logistyczną dla rebeliantów walczących z Asadem po syryjskiej stronie granicy. Syryjski reżim odrzucił w niedzielę oskarżenia władz w Ankarze. "Syria nie popełniła i nigdy nie popełni takiego czynu, ponieważ nie pozwalają nam na to nasze wartości" - oświadczył na konferencji prasowej transmitowanej w telewizji minister informacji Omran Ahid ez-Zubi. "Byliśmy zasmuceni z powodu śmierci męczenników" w zamachach na południu Turcji - dodał. Zubi powiedział też, że strona turecka jest "odpowiedzialna za wszystko, co wydarzyło się w Syrii, i to, co stało się w sobotę w Turcji", ale nie rozwinął tej wypowiedzi. Zażądał następnie ustąpienia tureckiego premiera Recepa Tayyipa Erdogana, którego określił jako "mordercę i rzeźnika". Turcja jest jednym z głównych krytyków reżimu Asada.