Zgodnie z turecką konstytucją parlament musi wydać zgodę na ewentualną operację wojskową za granicą, a także na stacjonowanie w Turcji zagranicznych żołnierzy biorących w niej udział. Parlament aprobował wcześniej operacje w Iraku i Syrii wymierzone w kurdyjskich separatystów. Przyjęty w czwartek wniosek rozszerza te kompetencje, aby Ankara mogła reagować również na zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego, które kontroluje znaczne tereny Iraku i Syrii. Po początkowej odmowie Turcja sygnalizowała w ostatnich dniach gotowość przyłączenia się do międzynarodowej koalicji, pod dowództwem USA, zwalczającej dżihadystów. Roli, jaką odgrywać ma Turcja, nie sprecyzowano. Po czwartkowym głosowaniu premier Ahmet Davutoglu zwołał spotkanie z udziałem m.in. przedstawicieli armii, na którym warunki te mają zostać ustalone. Politolodzy wskazują, że wniosek dopiero przygotowuje podstawy prawne dla możliwej interwencji; minister obrony Ismet Yilmaz apelował, by nie oczekiwać "natychmiastowych kroków". Prezydent Recep Tayyip Erdogan w minionych dniach podkreślał, że jego kraj jest gotowy uczynić wszystko, "co konieczne" w celu walki z Państwem Islamskim. Zaznaczał zarazem, że doprowadzenie do upadku reżimu prezydenta Syrii Baszara el-Asada pozostaje jednym z jego priorytetów. Ankara obawia się, że jeśli amerykańskim atakom nie będzie towarzyszyła długofalowa polityczna strategia walki z Państwem Islamskim, to mogą one tylko wzmocnić Asada, a także bojowników kurdyjskich. Są oni powiązani z Kurdami żyjącymi w Turcji, którzy od 30 lat walczą o większą autonomię. Głosowanie parlamentarne odbywało się w czasie, gdy bojownicy Państwa Islamskiego zbliżają się do kurdyjskiego miasta Kobane (Ajn al-Arab) na północy Syrii, kilka kilometrów od granicy z Turcją. Projekt rządu, który dysponują większością absolutną w parlamencie, został przyjęty stosunkiem głosów 298-98.