Do manifestacji doszło zarówno na placu Taksim w Stambule jak i w Ankarze czy Izmirze. Wszędzie nad głowami manifestujących widać było tureckie flagi, a tłum skandował zarówno nazwisko tureckiego prezydenta jak i muzułmańskie pozdrowienia.Jak relacjonuje ze Stambułu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, demonstracje, które początkowo miały być znakiem sprzeciwu wobec niedoszłego wojskowego puczu, w praktyce są już manifestacjami na znak poparcia dla prezydenta. Zgromadzenia takie krytykują przeciwnicy prezydenta. Część z nich uważa, że po nieudanym puczu Recep Erdogan wprowadza w kraju władzę autorytarną. - Żyjemy w kraju, który nie jest demokratyczny. Przed tym puczem było jednak inaczej. Obawiam się, że teraz będzie jeszcze mniej demokracji. Martwię się, jestem zszokowana i przerażona - mówi jedna z mieszkanek Stambułu. Tureckie władze nie wykluczają przywrócenia w kraju kary śmierci. Zawieszono ją w 2004 roku w czasie negocjacji z Unią Europejską, a w praktyce nie wykonuje się jej od 1984 roku. Prezydent Recep Erdogan oświadczył, że jeśli taka będzie wola narodu, to parlament powinien niezwłocznie zmienić przepisy.Pomysły przywrócenia w Turcji kary śmierci krytykują Unia Europejska oraz Stany Zjednoczone. Z Brukseli płyną komunikaty, że jeśli Ankara zmieni przepisy, to nie ma mowy o członkostwie Turcji w Unii.