26 ofiar śmiertelnych odnotowano w samym Stambule, natomiast pięć osób utonęło w Saray na zachód od tej metropolii. Większość ofiar zginęła uwięziona w samochodach, które niespodziewanie zalała woda. Minister spraw wewnętrznych Besir Atalay oznajmił, że bilans ofiar może się zwiększyć. Obecnie za zaginione uważa się dziewięć osób. Ulewne deszcze padały na północnym zachodzie Turcji od poniedziałku. Spowodowane nimi powodzie wywołały chaos komunikacyjny pod Stambułem i w niektórych dzielnicach w europejskiej części tego miasta. Woda zaczęła opadać dopiero w środę wieczorem. Na długości ponad kilometra zalana została prowadząca do Stambułu główna autostrada. W niektórych punktach poziom wody sięgał dwóch metrów. Kierowców, którzy wychodzili na dachy swoich samochodów, strażacy ratowali za pomocą łodzi i śmigłowców. Helikopterami zbierano również ludzi z dachów budynków w zalanych dzielnicach na zachodnich obrzeżach Stambułu, m.in. w Ikitelli i Halkali. Choć klęska objęła także rejon międzynarodowego portu lotniczego Ataturk, ruch samolotowy odbywał się normalnie. Zdaniem tureckich meteorologów, w regionie Stambułu spadło ponad 13 cm deszczu. Takich opadów nie odnotowano tam od 80 lat. Powódź spowodowała olbrzymie straty materialne: zniszczonych zostało wiele domów, trakcja energetyczna, drogi i mosty. Na autostradzie Saray-Bahcekoy zniszczone zostały dwa mosty. Cytowany przez agencję Anatolian Ali Erlat, zastępca prezesa firmy ubezpieczeniowej Axa Sigorta oszacował straty na 70-80 mln dol.