Władze w Ankarze obawiają się, że kolejne zdobycze terytorialne wspieranych przez USA kurdyjskich bojowników z Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG) powiązanych z kurdyjską Partią Unii Demokratycznej (PYD) mogą wzmóc nastroje separatystyczne wśród Kurdów na terytorium Turcji. Przedstawiciele tureckich władz przewidują, że Kurdowie będą posuwać się na zachód wzdłuż turecko-syryjskiej granicy w stronę Morza Śródziemnego, i obawiają się, że będą oni chcieli stworzyć niezależne państwo kurdyjskie zajmujące tereny należące obecnie do Turcji, Syrii i Iraku. Jednocześnie Waszyngton wspiera kurdyjskie siły w północnej Syrii jako skuteczne oddziały w walce z dżihadystami z Państwa Islamskiego (IS). "W naszych oczach PYD jest ugrupowaniem terrorystycznym i chcemy, by wszystkie kraje brały pod uwagę możliwe konsekwencje współpracy" z Kurdami - powiedział wysoki rangą turecki urzędnik. Turcy podejrzewają, że także Rosja, która od 30 września prowadzi ataki lotnicze na terytorium Syrii, wspiera kurdyjskie milicje. "Przy wsparciu Rosji PYD stara się zająć tereny między (miastami) Dżarabulus i Azaz i kieruje się dalej na zachód od Eufratu. Nigdy tego nie zaakceptujemy" - powiedział urzędnik. Jak pisze agencja Reutera, Turcja nie poinformowała, jakie kroki może przedsięwziąć, gdyby kurdyjskie siły rzeczywiście przekroczyły Eufrat. Ankara we wrześniu ostrzelała pozycje Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) w północnym Iraku, jednak naloty na Kurdów syryjskich byłyby bardziej ryzykowne, ponieważ mogłyby doprowadzić do konfliktu między Turcją a Stanami Zjednoczonymi i Rosją.