Tymczasem w całym kraju tysiące osób nie poszły dzisiaj do pracy, po tym jak organizacje związkowe ogłosiły strajk generalny w związku z zabiciem Chokri Belaida. Kiedy rozpoczynał się pogrzeb Chokri Belaida, przy jego trumnie zgromadziło się około 3 tysięcy osób, ale po chwili na przedmieściach Tunisu było już kilkanaście tysięcy osób. Wielu zwolenników zamordowanego polityka skandowało antyrządowe hasła. Policja musiała użyć gazu łzawiącego. NAJCIEKAWSZE INFORMACJE Z EUROPY ŚRODKOWEJ I WSCHODNIEJ. POLUB RAPORT INTERII "ŚRODEK-WSCHÓD" NA FACEBOOKU Napięcie w Tunezji jest najpoważniejsze od czasu rewolucji sprzed dwóch lat. Istnieje obawa, że po piątkowych modłach może dojść do kolejnych starć i zamieszek. Główna ulica w Tunisie, aleja Habiba Burgiby jest pilnowana przez oddziały specjalne policji. Wiele sklepów jest zamkniętych, nie kursuje też komunikacja miejska. To efekt ogłoszonego przez związkowców, pierwszego od 35 lat strajku generalnego. Mieszkańcom stolicy jednak taki protest się nie podoba. - Ten strajk tylko pogarsza naszą sytuację ekonomiczną. W Europie czy w Ameryce ludzie nie strajkują, kiedy ginie polityk - mówi jeden z mieszkańców Tunisu. Strajk spowodował m.in., że z lotniska w Tunisie nie odleciało dzisiaj kilkanaście samolotów. Aby uspokoić sytuację po zabójstwie Chokri Belaida, premier Tunezji zapowiedział powołanie bezpartyjnego rządu fachowców. Sprzeciwiła się jednak temu jego własna partia, rządząca Ennahda. Świecka opozycja od wielu tygodni oskarża rządzących umiarkowanych islamistów z partii Ennahda, że ta ulega wpływom radykalnych salafitów i przekształca Tunezję w kraj religijny.