Bouazizi podpalił się 17 grudnia 2010 r. przed budynkiem rządowym, kiedy po raz kolejny został upokorzony przez policję, która skonfiskowała jego wózek z owocami. Stanowił on jedyne źródło dochodu 26-latka. Akt samospalenia był bezpośrednią przyczyną protestów przeciwko niskim standardom życia, które rozprzestrzeniły się po całym kraju doprowadzając do obalenia wieloletnich rządów prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego. Arabska wiosna ogarnęła następnie m.in. Egipt, Libię, Bahrajn, Syrię i Jemen. - To był całkowicie spontaniczny akt. Bouazizi nie marzył, aby zostać męczennikiem. Myślę, że po prostu chciał żyć godnie - powiedział Majed Guarbi, który zawiózł poparzonego kolegę do szpitala. - Kiedy dojechaliśmy do szpitala było tam już mnóstwo policji. Byłem przesłuchiwany, zaproponowano mi również pieniądze za to, abym siedział cicho. Nigdy bym się na to nie zgodził - wyznał Guarbi w rozmowie z PAP. Siostra Bouaziziego powiedziała, że zawsze będzie dumna z brata, choć bardzo jej go brakuje i czuje pustkę po jego odejściu. - Byliśmy blisko. Nie zrobiłby tego, gdyby nie czuł, że nie ma innego wyjścia - dodała. Według adwokata i aktywisty na rzecz praw człowieka Chaleda Aouinia nie ma nic dziwnego w tym, że to właśnie w Sidi Bouzid wszystko się zaczęło. Uważa, że wielkie przemiany i rewolucje w Tunezji zawsze miały swoje źródło w Sidi Bouzid oraz sąsiadujących miastach Kafsa i Al-Kasrajn. - Należy pamiętać, że jak w większości rewolucji na świecie to bieda jest główną bohaterką. Kiedy człowiek jest pozbawiony godności, przestaje się bać - mówił Aouini. Uważa on, że Bouazizi stał się symbolem rewolucji, ale walka jeszcze się nie skończyła. - Patrzymy władzy na ręce i oczekujemy prawdziwych rozwiązań. Jeśli jednak kontynuowana będzie retoryka kłamstw poprzedniego systemu, jesteśmy gotowi na kolejną rewolucję. Wrócimy do miejsca, w którym zaczęliśmy - powiedział. Od soboty do poniedziałku w Sidi Bouzid odbywa się Festiwal Rewolucji, Wolności oraz Godności. - Zaprosiliśmy gości z Libii, Syrii, Egiptu, Iranu. Chcemy, aby było to święto nie tylko Tunezji, ale także innych krajów arabskich, które wciąż walczą z dyktaturą - powiedział Ramzy Slimani, jeden z organizatorów. W festiwalu uczestniczą przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego, ludzie nauki i kultury świata arabskiego. - Rewolucje arabskie mają wiele twarzy, należą do wszystkich, którzy w nich uczestniczą. Dlatego cieszę się, że oprócz wielkich nazwisk, takich jak laureatka Pokojowej Nagrody Nobla jemeńska dziennikarka Tawakkul Karman, zostali zaproszeni aktywiści mniej znani - powiedziała dokumentalistka z Egiptu Newin Szalabi. - W Egipcie jest coraz gorzej, właściwie niewiele udało nam się osiągnąć. Dlatego ten młody człowiek jest dla nas ikoną, myśl o jego bohaterskim czynie daje nadzieję - dodała Szalabi. Minister ds. młodzieży i sportu Salim Shaker przekonywał w niedzielę mieszkańców Sidi Bouzid, że rząd robi wszystko co w jego mocy, aby pobudzić gospodarkę regionu, przyciągnąć inwestorów i zmniejszyć bezrobocie. Jednak jego wystąpienie spotkało się z dużą krytyką. Zarzucano mu, że rok po rewolucji nie tylko nic się nie zmieniło, ale jest coraz gorzej.