Rzecznik resortu spraw wewnętrznych Lotfi Hiduri szacował, że w sobotniej manifestacji poparcia dla zdominowanego przez islamistów rządu wzięło udział 100 tysięcy ludzi, czyli dwa razy więcej niż przy okazji pogrzebu Szokriego Belaida; stał on na czele opozycyjnej partii marksistowskiej o ideologii panarabskiej, Ruchu Demokratycznych Patriotów. Siły bezpieczeństwa podały, że uczestników były "dziesiątki tysięcy". Bezpośrednio po zamordowaniu Belaida premier Hamadi Dżebali ogłosił, że utworzy rząd bezpartyjnych technokratów, który ma pozostać u władzy do czasu kolejnych wyborów. W sobotę tłumy manifestowały poparcie dla prawomocnego - jak podkreślano - rządu i protestowały przeciwko planom premiera. "Inicjatywa premiera jest zamachem na wynik wyborów", które wyłoniły Partię Odrodzenia - mówił uczestnik zgromadzenia Omar Salem. Przywódca umiarkowanie islamistycznej Partii Odrodzenia Raszid Ghannuszi w przemówieniu do zwolenników oświadczył, że wykluczenie ugrupowania z rządu zagroziłoby jedności kraju. "Partia Odrodzenia będzie u władzy, dopóki będą tego chcieli ludzie" - mówił. Po zabójstwie Belaida Tunezja, która dwa lata temu zapoczątkowała ruch arabskiej wiosny, popadła w polityczny chaos. W wyniku protestów, w czasie których plądrowano biura Partii Odrodzenia w stolicy i poza nią, zginął policjant. Zwolennicy rządu organizowali konkurencyjne demonstracje - aż do soboty jednak były one mniej liczne. Zabójstwo Belaida było pierwszym od dziesięcioleci morderstwem politycznym w Tunezji; wstrząsnęło krajem dążącym do stabilizacji po obaleniu w styczniu 2011 roku prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego.