Kobieta zarzucała stróżom prawa, że dokonali napaści na tle seksualnym po tym, jak zatrzymali ją w aucie wraz z narzeczonym. Policjanci nie przyznali się do winy. Twierdzą, że znaleźli parę w pojeździe w "nieprzyzwoitej sytuacji". Na podstawie zeznań funkcjonariuszy władze wszczęły dochodzenie, które miało ustalić, czy kobieta i mężczyzna powinni być sądzeni za czyn niemoralny. Wywołało to głośny sprzeciw Tunezyjczyków, a prezydent Monsif Marzuki przeprosił kobietę w imieniu państwa za doznaną krzywdę. Dwóch policjantów skazano na siedem lat pozbawienia wolności za zgwałcenie kobiety w policyjnym radiowozie. Trzeci funkcjonariusz dostał karę dwóch lat więzienia za wymuszenie pieniędzy od jej narzeczonego. Jak podają media, kobieta załamała się, gdy policjanci w sądzie zeznali, że próbowała ich uwieść. - Gdy domagam się sprawiedliwości, obrażają mnie - mówiła z płaczem. Obrona uznała wyroki za zbyt pobłażliwe. Tunezja należy do najbardziej liberalnych krajów muzułmańskich. Jej nowa konstytucja państwa zrównuje prawa kobiet i mężczyzn, a także nakłada na państwo obowiązek ochrony kobiet przed przemocą.