"(...) W kulturze Zarzis nie możemy zostawiać ciał. To smutne, ponieważ ci ludzie mogliby być naszymi siostrami, matkami, ojcami, dziećmi. Mamy też tutaj młodych ludzi, którzy stali się rozbitkami i wiemy, jak to jest, kiedy ktoś bliski utonie" - powiedział zastępca burmistrza Fauzi Khennisi. Zaapelował o pomoc, podkreślając, że gmina znajduje się już na granicy swoich możliwości i brakuje jej środków, by poradzić sobie z problemem. Wszystkie zwłoki wyławiane między Zarzis a turystyczną wyspą Dżerbą trafiają do szpitala w Kabisie, ponieważ jest to jedyna regionalna placówka, która może pobierać DNA od zmarłych. Dyrektor szpitala Hechmi Lakhrech podkreślił, że proces ten pomaga w informowaniu rodzin o utonięciu krewnych. Według jego słów od 6 lipca miejscowa kostnica, mogąca pomieścić 30 ciał, jest przeciążona. Ponadto, placówka zatrudnia jedynie dwoje lekarzy sądowych i dwoje asystentów, a także brakuje jej sprzętu. Gubernator Kabis, Mongi Thameur, powiedział, że po przeprowadzeniu sekcji ciała trzymane są w kostnicy do momentu znalezienia miejsca pochówku. Ze względu na to, że wiele gmin odmawia chowania ciał migrantów, jest to skomplikowany proces. Jak podkreślił, część urzędników boi się, że ciała są zakażone cholerą; inni odmawiają pochowania na muzułmańskich cmentarzach ludzi, co do których nie ma pewności, jakiego byli wyznania. Tylko 1 lipca w ciągu jednego dnia w okolicach Zarzis wyłowiono z morza ponad 80 ciał, 12 lipca - 45.