Władze australijskie zarządziły w nocy z soboty na niedzielę stan alarmu na wschodnim wybrzeżu Australii i Tasmanii. Jednak Krajowy Ośrodek Ostrzegania przed Tsunami ocenił, że nie ma niebezpieczeństwa wdarcia się większych ilości wód oceanicznych w głąb lądu. Możliwe są jedynie lokalne podtopienia i silne prądy przybrzeżne, które mogą być groźne dla pływaków i łodzi. Ewakuowano jedynie mieszkańców niżej położonych rejonów na wyspie Norfolk. Według Chrisa Ryana z Ośrodka, dalsze fale tsunami mogą dotrzeć do Australii w niedzielę przed południem. Mogą być wyższe o 0,5 - 1 metr od normalnych fal przypływu. Hawaje bezpieczne Tymczasem władze Hawajów odwołały stan alarmu przed tsunami. Fale dotarły tam po 23.00 (czasu polskiego). Według pierwszych informacji, nie wyrządziły one większych szkód. Jak informuje agencja Associated Press, fale, które dotarły do wybrzeży Hawajów nie były zbyt groźne i wyglądały raczej jak silny przypływ. Czerwony alarm w Japonii Pierwsza fala, która dotarła do portu Kuji na północnym wschodzie Japonii, miała wysokość 90 centymetrów. Kolejna, tym razem o wysokości 120 cm, uderzyła 40 minut później. Nie zanotowano żadnych ofiar ani strat. Tymczasem władze zarządziły ewakuację 320 tysięcy ludzi mieszkających w trzech prefekturach na północy kraju. Uprzedzono, że w najbliższym czasie do wybrzeży na północy mogą dotrzeć groźniejsze, ponad trzymetrowe fale. W Japonii ogłoszono, po raz pierwszy od 15 lat, alarm "czerwony" ostrzegający przed tsunami na całym japońskim wybrzeżu Pacyfiku. Tsunami jest skutkiem silnego trzęsienia ziemi, które w sobotę nad ranem nawiedziło Chile.