Włoskie porty od roku są zamknięte dla jednostek NGO, którym Salvini zarzuca, że - zabierając migrantów z łodzi i pontonów - działają jako "wspólnicy" przemytników ludzi. "Próba sił" Obecnie na morzu znajdują się trzy statki międzynarodowej "floty humanitarnej", jak są nazywane: żaglowiec "Alex" organizacji Mediterranea, "Open Arms" hiszpańskiej Proactiva Open Arms i "Alan Kurdi" niemieckiej Sea Eye. Wraz ze wzrostem liczby pontonów i łodzi odpływających z wybrzeży Libii wszystko wskazuje na to, że lato minie pod znakiem "próby sił" między rządem Włoch, coraz szczelniej pilnującym swych granic, a organizacjami pozarządowymi. Żaglowiec "Alex" z 45 migrantami stoi niedaleko wyspy Lampedusa i prosił o zgodę na wpłynięcie do portu. Według mediów, prokuratura na Sycylii ma otworzyć śledztwo dotyczące ewentualnej obecności przemytników na pokładzie. Władze włoskie podjęły decyzję o ewakuacji dzieci i kobiet z pokładu. MSW Włoch porozumiało się z Maltą, że to tam trafią pozostali migranci. Ich transport ma zorganizować włoskie wojsko. W tym samym rejonie Lampedusy znajduje się statek "Open Arms" z 55 rozbitkami, który w minionych miesiącach brał udział w wielu akcjach ratowania migrantów, a potem w polemikach na tym tle. List do Niemiec W piątek 65 migrantów uratował statek "Alan Kurdi", pływający pod niemiecką banderą. Przypomina się, że jednostkę nazwano imieniem i nazwiskiem trzyletniego chłopca z Syrii, który utonął i został znaleziony na plaży w Turcji w 2015 r. Szef MSW Matteo Salvini w liście do ministra spraw wewnętrznych Niemiec Horsta Seehofera zaapelował, by Niemcy wzięły odpowiedzialność za swój statek oraz migrantów. Przypomina się, że niedawno Salvini ostrzegł NGO przed wysokimi grzywnami, także konfiskatą jednostek i aresztowaniem w przypadku niesubordynacji. Przypomniał również o zakazie wpływania na włoskie wody. Z Rzymu Sylwia Wysocka