Trzyosobowa rodzina zginęła w niedzielę, gdy na jej dom w Tuzli, w północno-wschodniej Bośni, runęły zwały błota. Do tej pory w Bośni z zalanych terenów ewakuowano ponad cztery tysiące ludzi. Milorad Dodik, prezydent Republiki Serbskiej, wchodzącej wraz z federacją muzułmańsko-chorwacką w skład Bośni, powiedział, że tylko w tym roku straty z powodu powodzi przekroczyły 500 mln bośniackich marek (250 mln euro). Powodzie na terenach wzdłuż rzeki Driny były największe od 100 lat. Ze szpitala w bośniackim mieście Gorazde odesłano do domu pacjentów, ponieważ wystąpiły problemy z ogrzewaniem. W obawie przed epidemią z powodu wysokiego poziomu zanieczyszczenia wód władze zmusiły mieszkańców okolicznych wiosek do ewakuacji. W albańskim mieście Szkoder mieszkańcy mogli dotrzeć do swych domów jedynie łodziami. Odpowiadając na apel Albanii o pomoc, NATO wysłało tureckie i greckie śmigłowce z pomocą żywnościową i pitną wodą. - Sytuacja jest trudna, bardzo trudna. Woda w jeziorze Szkoder podniosła się dwukrotnie i zalała nawet wioski w Czarnogórze - powiedział premier Albanii Sali Berisha. Czarnogóra i Albania dzielą się jeziorem Skadarsko/Szkoder. 14 tys. hektarów położonych wokół niego ziem uprawnych wyglądało w poniedziałek jak jedno gigantyczne jezioro, z wystającymi nad powierzchnią wody ośmioma tysiącami dachów zalanych domów i słupami energetycznymi. W aspirującej do UE Chorwacji, najbogatszej wśród ubogich państw bałkańskich, powódź największe straty poczyniła w rolniczym regionie Metković, gdzie najbardziej ucierpiały uprawy warzyw i drzewa mandarynkowe.