Dzień wcześniej Trump mówił w programie telewizyjnym, że chętnie odbyłby taką debatę z Sandersem, dla którego byłaby ona szansą wzmocnienia swojej pozycji przed kluczowymi prawyborami w Kalifornii 7 czerwca. Równocześnie byłby to cios dla zdecydowanie wyprzedzającej Sandersa Hillary Clinton, bliskiej zapewnienia sobie nominacji z ramienia Demokratów. Jednak w piątek Trump oświadczył, że debata z Sandersem byłaby "niewłaściwa" ponieważ jako jedyny obecnie republikański kandydat do prezydentury powinien spotkać się jedynie z ostatecznym kandydatem Demokratów. "Będę czekał na debatę z tym, kto zajmie pierwsze miejsce w Partii Demokratycznej, prawdopodobnie z nieuczciwą Hillary Clinton" - głosi oświadczenie Trumpa. Występując na wiecu we Fresno, w Kalifornii, Trump utrzymywał, że debatę z Sandersem uniemożliwiły sieci telewizyjne, które nie chciały się zgodzić aby co najmniej 10 mln dolarów wpływów z tego spotkania zostało przeznaczonych na cele charytatywne. "Z chęcią spotkałbym się z Bernie, ale sieci chcą zatrzymać te pieniądze dla siebie" - zapewniał miliarder. Sanders wyraził rozczarowanie decyzją Trumpa i wyraził nadzieję, że zmieni on zdanie. Wcześniej Clinton oświadczyła, że nie jest zainteresowana debatą z Sandersem przed prawyborami w Kalifornii. Tymczasem ostatnie badania opinii publicznej wykazały, że Sanders ma w Kalifornii spore szanse zmniejszenia przewagi Clinton. Jednak jeśli byłej sekretarz stanu uda się wygrać prawybory w stanie New Jersey, które odbędą się tego samego dnia, to zapewni ona sobie nominację prezydencką niezależnie od wyniku prawyborów w Kalifornii. Według sondażu Reuters/Ipsos w skali kraju przewaga Clinton nad Trumpem jest nieznaczna i wynosi ok. 4 proc. Wyborcy Demokratów są praktycznie równo podzieleni między Clinton i Sandersem.