Zwierzęta w Białym Domu mają ocieplać wizerunek gospodarza oraz jego rodziny. Pomagają pokazać prezydencką rezydencję jako nie tylko miejsce działań politycznych, ale też takie, w którym toczy się normalne życie. Tę tradycję zapoczątkował jeszcze na początku XIX wieku Thomas Jefferson. Miał on ptaki i kilka niedźwiedzi. Z tradycją zerwał właśnie Donald Trump. Dyrektor do spraw komunikacji Białego Domu poinformował, że rodzina prezydencka nie ma zamiaru posiadać jakiegokolwiek zwierzaka. Prezydent miał pudla, będąc w związku z pierwszą żoną, Ivaną. Napisała ona potem w swoim pamiętniku, że jej były mąż nie był fanem czworonogów. Psy mieszkające w Białym Domu nazywano ''pierwszymi psami Ameryki''. W ciągu dwóch ostatnich wieków na terenie najważniejszej rezydencji Stanów Zjednoczonych były między innymi tygrysy, aligator, owce, barany czy krowy.