Podczas konferencji prasowej w Mar-a-Lago Trump na Florydzie Trump oskarżył Sulejmaniego o planowanie ataków na dyplomatów i żołnierzy USA oraz zapewniał, że to irański wojskowy stał za grudniowym atakiem na amerykańską ambasadę w Iraku. Świat jest bezpieczniejszy bez takich "potworów" jak Sulejmani - dodał prezydent USA. Ostrzegł też Iran przed wykorzystywaniem swoich sojuszników w regionie i podkreślił, że działania Stanów Zjednoczonych nie zmierzają do zmiany władz w Teheranie. Po wygłoszeniu swojego oświadczenia Trump nie odpowiadał na pytania dziennikarzy. "Pewnie, że jest ryzyko" O planowaniu przez Sulejmaniego ataków na Amerykanów poinformował też Szef Połączonych Sztabów Sił Zbrojnych USA generał Mark Milley. Jego zdaniem Stany Zjednoczone miały "jasne i jednoznaczne" informacje wywiadowcze w tej sprawie. Wojskowy ostrzegł, że plany zmarłego irańskiego dowódcy "wciąż mogą się ziścić". "Czy jest ryzyko? Pewnie, że jest ryzyko. Ale pracujemy, by je zmniejszyć" - zastrzegł amerykański generał. Nadmierne ryzyko zarzucają Trumpowi politycy Partii Demokratycznej. Zdaniem wielu z nich atak na Sulejmaniego był lekkomyślny i naraził Amerykanów na niebezpieczeństwo. Większość Republikanów broni swojego prezydenta, chwaląc go za odważną decyzję o likwidacji wpływowego wojskowego. Sulejmani zginął w nocy z czwartku na piątek w Bagdadzie w rezultacie amerykańskiego precyzyjnego ataku rakietowego, zarządzonego przez Trumpa. Teheran zapowiedział już zbrojny odwet za tę akcję. Irański minister spraw zagranicznych Mohammad Dżawad Zarif zapowiedział kroki prawne, by pociągnąć USA do odpowiedzialności za zabicie szefa operacji zagranicznych irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. W związku ze wzrostem napięć na Bliskim Wschodzie Stany Zjednoczone wysyłają dodatkowo do tego regionu około 3 tys. żołnierzy swej 82. dywizji powietrznodesantowej.