Trump zapowiedział jednak w opublikowanym oświadczeniu, że "w interesie naszego kraju i naszego wielkiego narodu" spotka się w przyszłym tygodniu z przedstawicielami amerykańskich agencji wywiadowczych aby "uzyskać najnowsze informacje na temat obecnej sytuacji". Wcześniej Trump, który przebywa w okresie świąteczno-noworocznym na Florydzie, wyrażał już wątpliwości wobec formułowanych wobec Rosji oskarżeń. Sugerował, że należy zapomnieć o tej sprawie. "Uważam, że powinniśmy zająć się swoimi sprawami. Komputery bardzo skomplikowały życie ludzi. W erze komputerów nikt nie wie dokładnie, co się dzieje" - powiedział Trump dziennikarzom. Według amerykańskich agencji wywiadowczych, rosyjscy hakerzy wykradli tysiące maili z serwera Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej a następnie dostarczyli je demaskatorskiemu portalowi WikiLeaks, by skompromitować demokratyczną kandydatkę do prezydentury Hillary Clinton i pomóc w ten sposób Trumpowi wygrać wybory prezydenckie. 35 rosyjskich dyplomatów musi opuścić USA Prezydent Barack Obama, który odchodzi z urzędu 20 stycznia, ogłosił w czwartek nałożenie sankcji na Rosję w związku z tymi zarzutami. 35 rosyjskich dyplomatów otrzymało polecenie opuszczenia terytorium USA. Mają na to 72 godziny. Sankcje objęły także dziewięć podmiotów, w tym Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) i Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego (GRU). Zamknięte zostały dwa rosyjskie obiekty w stanach Maryland i Nowy Jork. Według agencji TASS chodzi o kompleksy, w których mieszkają dyplomaci z Rosji. Moskwa stanowczo odrzucała amerykańskie oskarżenia. Kreml zapowiedział, że Rosja odpowie na amerykańskie retorsje. Rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa poinformowała na Facebooku, że nastąpi to w piątek.