Podczas drugiej debaty Donald Trump nie tylko nie okazał skruchy za swoje wypowiedzi, ale bagatelizował ich znaczenie i wytknął Billowi Clintonowi molestowanie kobiet. Hillary Clinton groził powołaniem specjalnego prokuratora i mówił, że powinna siedzieć w więzieniu. Postawa ta została dobrze przyjęta przez twardy elektorat republikański, ale rozczarowała umiarkowanych polityków tej partii. Przywódca republikanów w Izbie Reprezentantów Paul Ryan ogłosił, że nie będzie już bronić Donalda Trumpa oraz prowadzić na jego rzecz kampanii i że skupi się na obronie większości w Kongresie. Tym samym dołączył do grupy ponad 30 kongresmanów, którzy albo wycofali poparcie albo zdystansowali się od Donalda Trumpa po ujawnieniu taśm, w których opowiadał o napastowaniu kobiety i zapewniał, że jako gwiazda może sobie na to pozwalać. Jak poważne konsekwencje mogą mieć te nagrania świadczy najnowszy sondaż konserwatywnego dziennika Wall Street Journal i telewizji NBC. Hillary Clinton wyprzedziła w nim Donalda Trumpa o 11 punktów procentowych. Wśród kobiet przewaga byłej sekretarz stanu wzrosła do 21 procent z 12 procent w poprzednim badaniu.