Zgodnie z nowym raportem współpracownicy Donalda Trumpa kontaktowali się z Rosjanami co najmniej 18 razy w trakcie wyborów prezydenckich. Ten fakt do tej pory utrzymany był w tajemnicy. Teraz okoliczności zostały ujawniane i będą przedmiotem śledztwa w związku z dochodzeniem FBI i Kongresu w sprawie relacji Trumpa z Rosją. Rozmowy między członkami zespołu Trumpa a wysokimi urzędnikami, w tym na temat utworzenia specjalnego kanału łączności do komunikacji między prezydentem USA a prezydentem Rosji, umożliwiłoby im kontakt bez udziału amerykańskich urzędników bezpieczeństwa narodowego - poinformował Reuters. W styczniu Biały Dom zaprzeczył kontaktom z rosyjskimi urzędnikami podczas kampanii w 2016 roku. Od tego czasu Biały Dom i doradcy kampanii potwierdzili cztery spotkania doradców rosyjskiego ambasadora Siergiej Kislaka i Trumpa w tym czasie. Częścią kampanii Kremla, podczas wyborów prezydenckich w USA, miało być zdyskredytowanie głosowania i wpływ na wyniki wyborów na rzecz Trumpa, kosztem jego demokratycznego rywala, byłej sekretarz stanu Hillary Clinton. Biały Dom nie odpowiedział na prośby o komentarz dotyczący kontaktów USA z Rosją, podobnie jak w Moskwie rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow odmówił wypowiedzi na temat kontaktów i skierował dziennikarzy do administracji Trumpa. Weterani poprzednich kampanii wyborczych stwierdzili, że niewielki kontakt z zagranicznymi urzędnikami podczas kampanii nie był niezwykły, ale liczba interakcji pomiędzy doradcami Trumpa a rosyjskimi urzędnikami oraz innymi związanymi z Putinem, była wyjątkowa. "Rzadko spotyka się tak wiele rozmów telefonicznych z zagranicznymi urzędnikami, zwłaszcza z kraju, który uważamy za przeciwnika lub wrogo nastawioną władzę" - powiedział Richard Armitage, republikański i były zastępca sekretarza stanu. PK