Po południu kolumna samochodów z prezydentami Polski i Gruzji została ostrzelana w drodze z lotniska w Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Południową. - Nie sądzę, żeby to mogła być prowokacja ze strony rosyjskiej, ponieważ byłaby to zbyt wielka kompromitacja. Jako że wizyta tak wysoko postawionych osób z zagranicy na terenie Gruzji znana była stronie rosyjskiej, to gdyby stała się przedmiotem zamachu, kompromitowałaby Rosjan - powiedział profesor Pomianowski. - Nie sądzę również, żeby jakikolwiek Gruzin, nawet z opozycji, skłony był do tego, aby strzelać do ludzi, którzy przyjechali, by zademonstrować swoją solidarność z Gruzją - dodał. - I wreszcie nie jestem zupełnie pewien, czy nie była to jednak prowokacja - nie wiem z czyjej strony - mająca jednak na celu zwrócenie uwagi na Gruzję i sytuację w niej panującą oraz niebezpieczeństwa, na jakie ten kraj jest wystawiony oraz na znaczenie wizyty ze strony tak poważnych osób jak prezydenci - podkreślił.