Teza raportu może być problemem dla brytyjskiego rządu, który obiecywał referendum na temat konstytucji UE, natomiast w przypadku Traktatu Lizbońskiego (inaczej Traktatu Reformującego UE) chce poprzestać na ratyfikowaniu go przez parlament. Debata parlamentarna nad traktatem rozpoczyna się w najbliższy poniedziałek. Opracowany przez komisję spraw zagranicznych Izby Gmin raport wskazuje, iż ustalone w traktacie zasady prowadzenia polityki zagranicznej nie różnią się od tego, co przewidywała eurokonstytucja. Dokument, który przygotowali wspólnie przedstawiciele rządzącej Partii Pracy i opozycyjni konserwatyści, zarzuca gabinetowi, iż nie wyjaśnił wyborcom w pełni znaczenia wprowadzanych traktatem nowych instytucji UE. Chodzi tu zwłaszcza o stanowisko unijnego ministra spraw zagranicznych. "Doszliśmy do wniosku, że nie ma materialnej różnicy między postanowieniami na temat spraw zagranicznych w Traktacie Konstytucyjnym, który rząd chciał zatwierdzić w referendum, a tymi zawartymi w Traktacie Lizbońskim, w sprawie którego referendum się odmawia" - czytamy w raporcie. "Jesteśmy zaniepokojeni, że rząd nie docenia ryzyka i z pewnością publicznie bagatelizuje znaczenie i potencjał nowych instytucji polityki zagranicznej, wprowadzanych przez Traktat Lizboński. Zalecamy, by rząd publicznie uznał znaczenie odnoszących się do polityki zagranicznej aspektów Traktatu Lizbońskiego" - napisali brytyjscy parlamentarzyści.