Ash ironicznie ocenia, że w porównaniu z pełną polotu konstytucją USA Traktat Lizboński "bardziej przypomina w lekturze instrukcję obsługi wózka widłowego". Jak przypomina, zawiera on w wersji angielskiej "175 stron tekstu traktatu, 86 stron protokołów towarzyszących, 25-stronicowy aneks" oraz 26-stronicowy "akt końcowy". "A to tylko wersja angielska, zaś traktat zostanie rozprowadzony we wszystkich 23 oficjalnych językach UE(...) i kilku nieoficjalnych. Zważywszy, że samo wydrukowanie traktatu we wszystkich tych językach będzie wymagać wycięcia kilku lasów, trudno pogodzić ten dokument z zawartym w nim zobowiązaniem (...) ochrony środowiska" - czytamy. Ash podkreśla, że wiele deklaracji zawartych w traktacie jest skutkiem interwencji unijnej "opornej drużyny, która w momencie jego negocjowania składała się z Wielkiej Brytanii i Polski pod przywództwem bliźniaków Kaczyńskich, a teraz składa się z samej Wielkiej Brytanii". Znalazły się w nim więc "irytujące i w większości bezcelowe zastrzeżenia dotyczące tego, co powinno być główną zaletą traktatu - mechanizmów prowadzenia silniejszej, lepiej skoordynowanej unijnej polityki zagranicznej". "Jestem jednak zachwycony, że zachował się z poprzednich wersji przyszłej konstytucji mój faworyt wszech czasów. Niniejszym przyznaję nagrodę Salvadora Dalego za najbardziej surrealistyczną deklarację traktatową numerowi 58, w którym rządy Łotwy, Węgier i Malty uroczyście ogłaszają, że pisownia nazwy wspólnej waluty na banknotach i monetach "nie ma wpływu na obowiązujące zasady językowe w tych krajach" - pisze Ash. Doszukując się sensu tego zapisu, publicysta wysuwa supozycję, iż być może państwa te obawiały się, że gdyby nie to "profilaktyczne zaklęcie", samo słowo "euro" niczym swoisty semantyczny polon "powoli zżerałoby substancję organiczną języków Łotwy, Węgier i Malty". Podsumowując ostateczną wersję traktatu, Ash pisze, że "boli myśl, iż nasza (konstytucja) miała w zamierzeniu przypominać amerykańską: stanowić wzniosłą, jasną deklarację określającą zwięzłą prozą, czym jest ta unia państw, jak działa i jakie wartości popiera". "Szykowaliśmy się na bankiet konstytucyjny, a sprawiliśmy sobie pieską kolację" - ocenia.