Trudno skojarzyć tę leśną polanę z atomową apokalipsą. Śnieżny puszek pokrywa w styczniu 2019 ściółkę w Waldheide, podmiejskim lasku w południowoniemieckiej miejscowości Heilbronn. Spotkać tu można spacerowiczów z ich czworonożnymi milusińskimi. Pod podeszwami butów skrzypi śnieg. 11 stycznia 1985 roku panowała tu podobna aura. Oprócz tego wszystko było inne. Wtedy na tym terenie znajdował się pilnie strzeżony obiekt armii USA. Tutaj doszło też do niezwykle groźnego wypadku. Larry Nichols służył wtedy jako żołnierz armii USA i odpowiadał w Heilbronn za rakiety atomowe ukryte w podmiejskim lesie. W bunkrach przechowywane były wtedy rakiety średniego zasięgu typu Pershing II. Obowiązywała ścisła tajemnica wojskowa. - To było nie w porządku, że mieszkańcy o niczym nie wiedzieli. Ja się bałem, bo wiedziałem co tam mamy - wspomina Nichols. Jego lęki potwierdziły się. Gdy żołnierze z jednostki Nicholsa pracowali przy jednej z rakiet, zapaliło się paliwo i doszło do wielkiej eksplozji. Trzech żołnierzy zginęło, 16 zostało rannych, w tym wielu ciężko. Rakieta na szczęście nie była wyposażona w głowicę atomową, ale jeden z żołnierzy, który widział eksplozję był przekonany, że to wybuch atomowy - opowiada Nichols. - To było ostrzeżenie dla całego świata - dodaje. Dopiero wtedy mieszkańcy Heilbronn dowiedzieli się oficjalnie, że w podmiejskim lesie rozlokowane są rakiety Pershing. Państwo Huber twierdzą, że wiedzieli już o tym przedtem. Byli działaczami ruchu pokojowego i demonstrowali przeciwko stacjonowaniu w Niemczech Zachodnich rakiet tego typu. Brali udział w protestach nie tylko w Heilbronn, ale i w ówczesnej stolicy RFN Bonn. Gromadziły się tam setki tysięcy ludzi. - Zawsze domagaliśmy się likwidacji zagrożenia dla innych i dla nas samych - mówi Alfred Huber. To, że dyskusja na temat rakiet średniego zasięgu rozpoczyna się na nowo, Susanne Huber określa mianem "kroku w tył". "Ówczesna Fukushima" Mimo protestów w latach 70. i 80. XX wieku nie udało się zapobiec rozlokowaniu rakiet. Ale wypadek pod Heilbronn dał pacyfistom do ręki dodatkowy argument. Nastroje raptownie zaczęło się zmieniać. Erhard Eppler, polityk SPD i lokalny działacz ruchu pacyfistycznego, mówi o "ówczesnej Fukushimie". Naraz wszyscy mieszkańcy byli przeciwko rakietom, nie tylko ci kojarzeni z lewicą. Ludzie jakby się obudzili - wspomina Susanne Huber. - Wypadek unaocznił wszystkim, jak wielkie jest zagrożenie - podsumowuje. Także Larry Nichols uważa eksplozje w lesie pod Heilbronn za przełom, a nawet za początek końca zimnej wojny. Faktycznie prezydent USA Ronald Reagan i ówczesny przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow podpisali w grudniu 1987 r. tzw. traktat INF - traktat o likwidacji rakiet balistycznych średniego zasięgu. Nakazywał on likwidację sowieckich SS-20 i amerykańskich Pershingów II. Znamienne, że pierwsze amerykańskie rakiety, które wycofano z Niemiec, pochodziły właśnie z Heilbronn. Było to w roku 1988. Polityk SPD Erhard Eppler był w latach 80. jednym z najbardziej znanych działaczy niemieckiego ruchu pacyfistycznego. Politycy i społeczeństwo było wtedy podzielone, ale Eppler był zdecydowanym przeciwnikiem zbrojeń atomowych. Dzisiaj protest przeciwko rakietom atomowym mógłby liczyć na szersze poparcie - uważa Eppler. I on sam, mimo swoich 92 lat, chętnie wziąłby w nich udział. - Może nie w takiej formie jak kiedyś, ale na pewno - uśmiecha się. "Efekt irracjonalności Trumpa" Eppler i inni pacyfiści nie zdołali zapobiec rozlokowaniu na terenie Niemiec Zachodnich Pershingów. Z tym większą radością przyjął wtedy wiadomość o podpisaniu traktatu INF. Eppler był przekonany, że temat rakiet średniego zasięgu został załatwiony raz na zawsze. - Najwidoczniej tak się nie stało - zamyśla się Eppler. - To z czym mamy teraz do czynienia to efekt irracjonalności Donalda Trumpa. Nie wiadomo co się za tym kryje - stwierdza. Rzeczywiście 2 lutego prezydent USA Donald Tramp chce podjąć decyzję o wycofaniu się z traktatu INF. Uzasadnia to tym, że Rosja wyprodukowała nowe rakiety atomowe o zasięgu ponad 500 km. Traktat INF zabrania produkcji takich rakiet. Niemcy obawiają się, że tak jak w czasie zimnej wojny, USA będą chciały odpowiedzieć na rosyjskie rakiety swoją własną bronią tego typu. Erhard Eppler widzi analogię do lat 70. - Także wtedy zarzucano Związkowi Radzieckiemu, że się zbroi i USA oraz NATO muszą na to odpowiedzieć - dorzuca. Pomimo mrozu na polanie pod Heilbronn można spotkać dziś 21-letnią polityk Zielonych Isabell Steidel. Ta młoda kobieta nie może sobie wyobrazić, że w tym miejscu przechowywano broń o niemal apokaliptycznej sile rażenia. To, że mogłaby ona tutaj wrócić, napawa ją "totalnym strachem". Jedno jest dla niej jasne - jeśli znowu pojawią się plany zbrojeń, będzie ona walczyć z nimi "wszystkimi dostępnymi pokojowymi środkami". Zapewne będzie mogła też liczyć na poparcie sędziwego Erharda Epplera. Redakcja Polska Deutsche Welle