Wydarzenia, do których doszło w nocy z soboty na niedzielę w dzielnicy Itaewon w Seulu, to najtragiczniejszy wybuch paniki w historii Korei Południowej. Korea Południowa. Impreza w Seulu przerodziła się w masakrę "To naprawdę przerażające", to "tragedia i katastrofa, która nigdy nie powinna była się wydarzyć (...) Jako prezydent, który jest odpowiedzialny za życie i bezpieczeństwo ludzi, mam ciężar na sercu i z trudem radzę sobie z rozpaczą" - powiedział Jun Suk Jeol w przemówieniu do narodu. Prezydent Korei Południowej tego samego wieczoru ogłosił żałobę narodową. Nakazał też przeprowadzenie śledztwa, by ustalić przyczynę tragedii. W mediach pojawiły się niesprawdzone doniesienia, że ludzie zaczęli się tłoczyć z powodu informacji, że w okolicy pojawił się jeden z celebrytów. Premier Han Duk Su wyjaśnił później, że żałoba będzie trwała od niedzieli do przyszłej soboty. Flagi będą opuszczone do połowy masztów, a w centrum Seulu stanie ołtarz, przy którym ludzie będą mogli oddawać cześć pamięci ofiar. Seul. Ludzie w panice tratowali się nawzajem Do wybuchu paniki doszło w nocy z soboty na niedzielę w stromej wąskiej uliczce w słynącej z życia nocnego dzielnicy Itaewon, gdzie dziesiątki tysięcy osób bawiły się z okazji Halloween. Łącznie zginęły 153 osoby. 82 są poszkodowane, część z nich znajduje się w stanie krytycznym. - Wśród ofiar śmiertelnych jest wielu nastolatków i 20-latków. Zginęło 22 cudzoziemców, pochodzących między innymi z Iranu, Uzbekistanu, Chin i Norwegii - dodał Czoi. Rzecznik polskiego MSZ Łukasz Jasina przekazał w sobotę wieczorem, że nie ma informacji o Polakach, którzy ucierpieli lub mogli ucierpieć w wybuchu paniki w Seulu. "Próbowano ratować ludzi, wynoszono zabitych i rannych" - Zdaliśmy sobie sprawę, że coś jest nie tak, gdy utknęliśmy w tłumie. Potem zaczęli robić przejście dla ratowników, a wkrótce na wszystkie telefony przychodziły już alerty, żeby unikać tej okolicy - relacjonowała 30-letnia Włoszka, która przebywała w nocy z soboty na niedzielę w pobliżu miejsca wybuchu paniki w stolicy Korei Południowej, Seulu. Kobieta nie znajdowała się w uliczce, gdzie tratowali się ludzie, ale przechodziła większą ulicą, na którą wynoszono zabitych i rannych. - Staraliśmy się iść dalej, by uniknąć tego horroru, ale policja i lekarze wszędzie próbowali ratować ludzi - powiedziała 30-latka. Gdy lekarze walczyli o życie stratowanych osób, w innych częściach dzielnicy wciąż trwały imprezy, ponieważ "wielu ludzi nie wiedziało" o tragedii - podkreśliła obywatelka Włoch. - My też na początku myśleliśmy, że to tylko kilka osób straciło przytomność z powodu alkoholu. To się często zdarza. Pod koniec nocy zdaliśmy sobie sprawę, że ci ludzie nie żyją - dodała. Inne relacje pojawiają się równiez w koreańskich mediach. "Ludzie napierali w dół na stromej uliczce z klubami, w efekcie inni ludzie krzyczeli i padali jak domino. Myślałem, że też zostanę zadeptany na śmierć, bo ludzie napierali, nie zdając sobie sprawy, że na początku tłumu inni upadają" - napisał anonimowy świadek na Twitterze. Jego wypowiedź przytoczyła agencja Yonhap. Ponaddwudziestoletnia kobieta o nazwisku Park, która również ocalała z tragedii, powiedziała, że w małej uliczce nagle zgromadził się tłum. - Osoba niska, taka jak ja, nie mogła nawet oddychać. Przeżyłam, bo znajdowałam się w bocznej części uliczki. Wygląda na to, że ludzie na środku ucierpieli najbardziej - dodała. Inny świadek podkreślił, że obecność wielu ludzi w przebraniach halloweenowych utrudniała początkowo ratownikom dotarcie na miejsce. Wybuch paniki w Seulu. Jasina: Nie ma informacji o poszkodowanych Polakach Mateusz Morawiecki: W imieniu rządu wyrazy najgłębszego współczucia "Straszne wieści z Seulu o tragicznej śmierci wielu ludzi. W imieniu rządu przekazuję władzom Korei Południowej wyrazy najgłębszego współczucia. Modlimy się za ofiary, ich bliskich i cały naród koreański, przeżywający dziś jeden z najtragiczniejszych dni" - napisał premier Mateusz Morawiecki w niedzielę na Twitterze. Także między innymi prezydent USA Joe Biden złożył na Twitterze "najszczersze kondolencje rodzinom, które straciły bliskich w Seulu". Wszystkim tym, którzy zostali ranni, życzył także szybkiego powrotu do zdrowia.