Wcześniej syryjskie MSW twierdziło, że zginęło co najmniej 45 osób, a 110 zostało rannych. Obserwatorium zastrzegło, że liczba ofiar podwójnego zamachu może wzrosnąć. Do wybuchów doszło w dzielnicy południowego Damaszku, gdzie silna jest obecność bojowników libańskiego szyickiego Hezbollahu oraz innych irackich i irańskich milicji, sprzymierzonych z syryjskim reżimem. Państwowa syryjska telewizja pokazała zdjęcia palących się budynków i spalonych samochodów w dzielnicy Saida Zeinab. Gęsto zaludniony rejon Saida Zeinab na południu stolicy jest miejscem pielgrzymek szyitów z Iranu, Libanu i innych części świata muzułmańskiego. Do wybuchu doszło, gdy przedstawiciele rządu syryjskiego i podzielonej opozycji zaczęli się zbierać w Genewie na pierwsze od dwóch lat rozmowy pokojowe pod egidą ONZ. Syryjski ambasador przy ONZ Baszar Dżafari, który przewodzi rządowej delegacji na rozmowach pokojowych w Genewie, oświadczył, że niedzielne zamachy tylko potwierdzają powiązania między opozycją a terrorystami. Natomiast syryjski premier Wail el-Halaki, cytowany przez państwowe media, oświadczył, że ataki zostały zorganizowane przez "ugrupowania terrorystyczne", które chciały "podnieść swoje morale serią porażek" armii rządowej. Przewiduje się, że negocjacje potrwają sześć miesięcy i będą się toczyły w trybie niebezpośrednim. Delegacje będą zasiadały w oddzielnych pomieszczeniach. Trwający niemal pięć lat konflikt spowodował ponad 250 tys. ofiar śmiertelnych.