Gigantyczny śnieżny front, który panuje na wschodnim wybrzeżu USA spowodował śmierć 9 osób, które zmarły wskutek wychłodzenia lub uległy związanym z żywiołem wypadkom. Linie lotnicze odwołały już ponad 7600 lotów krajowych i międzynarodowych we wschodnich i południowych rejonach USA wobec nadciągającego gigantycznego śnieżnego frontu. Na drogach panuje chaos, dochodzi do wielu wypadków. Jak wynika z informacji jednego z mieszkańców Nowego Jorku, kierowcy otrzymali komunikat o zakazie podróżowania w czasie trwającej śnieżycy. Stan wyjątkowy ogłoszono m. in. w Tennessee, Karolinie Północnej, Wirginii, Pensylwanii, Arkansas i w stołecznym Dystrykcie Kolumbia. Zamknięto szkoły i urzędy, odwołano mecze i koncerty, a ludność masowo wykupuje w sklepach towary pierwszej potrzeby. Według Krajowej Służby Meteorologicznej (NWS) front może okazać się jednym z najsilniejszych, jakie kiedykolwiek nawiedziły region zamieszkały przez ponad 50 mln ludzi. Jedynym pozytywnym faktem jest to, że załamanie pogody następuje w czasie weekendu kiedy ruch na drogach i lotniskach jest mniejszy. Waszyngton wygląda jak wymarłe miasto - ulice są puste, sklepy i restauracje pozamykane, wstrzymany też został ruch autobusów i metra. Otwarte są jedynie niektóre stacje benzynowe. W stolicy USA pokrywa śniegu wynosi 15 centymetrów, ale padać ma jeszcze przez prawie dobę. W Karolinie Północnej, gdzie zaczęło padać najwcześniej, ponad 100 tysięcy domów nie ma prądu z powodu zerwanych linii energetycznych. Gubernatorzy stanów wschodniego wybrzeża USA postawili w stan gotowości Gwardię Narodową. W schroniskach dla bezdomnych dostawiono setki łóżek. Władze ostrzegają nie tylko przed niebezpiecznymi warunkami na drogach i groźbą utraty prądu, ale również przed zawalaniem się dachów.