Wokół komisariatu policja zawczasu ustawiła ogrodzenie. Jednak tłum sforsował je, wtargnął do budynku i podpalił go. Wcześniej z komisariatu ewakuowano wszystkich funkcjonariuszy. Straż pożarna nie ma dostępu do płonącego budynku; drogę blokują demonstranci. W mieście toczy się bitwa W mieście toczy się regularna bitwa między protestującymi a funkcjonariuszami służb bezpieczeństwa. Policja z dachów atakuje tłum gazem łzawiącym. Ci rzucają w funkcjonariuszy kamieniami i butelkami. Do Minneapolis oraz ościennego Saint Paul skierowano 500 żołnierzy Gwardii Narodowej. Po zamieszkach w nocy ze środy na czwartek zaapelował o to burmistrz Minneapolis Jacob Frey. W rozruchach zginęła jedna osoba, splądrowano i spalono co najmniej kilkanaście sklepów. Tragiczna śmierć George'a Floyda Zarzewiem protestów stała się sprawa 46-letniego czarnoskórego George'a Floyda, który zmarł w trakcie zatrzymania przez policję. W poniedziałek 25 maja do internetu trafiło nagranie ze zdarzenia, na którym widać, jak jeden z policjantów brutalnie przyciska mężczyźnie kolanem szyję do ziemi, nie reagując na jego krzyki, że nie może oddychać. Wkrótce potem mężczyzna zmarł. Policjanci biorący udział w zatrzymaniu zostali zwolnieni ze służby, a FBI wszczęło w ich sprawie dochodzenie. Zabójstwo bulwersuje Amerykanów, a policja musi mierzyć się z zarzutami o rasizm i niewspółmierną przemoc. Protesty rozgorzały w wielu miastach USA. Prezydent Donald Trump uznał na Twitterze, że uczestniczący w zamieszkach "hańbią pamięć George'a Floyda". Prezydent ostrzegł, że na to "nie pozwoli". Trump zapewnił gubernatora Minnesoty Tima Waltza, że wojsko stoi po jego stronie, dodając, że "tam, gdzie zaczyna się plądrowanie, zaczyna się strzelanie".