Są nowe szczegóły ws. narciarzy z Tête Blanche w szwajcarskich Alpach. Wspinacze wykopali w śniegu jamę, żeby się w niej schronić. Najwyraźniej nie pomogła, ponieważ ją opuścili. Mroźny wiatr i odczuwalna w nocy na wysokości 3600 m n.p.m temperatura minus 30 stopni doprowadziły do śmierci pięciu skiturowców. Ich ciała zostały znalezione na zboczu. Szwajcarska gazeta "Blick" podała, że ofiarami są 30-letni radny gminny kantonu Valais, jego dwaj bracia i kuzyn, który był policjantem oraz wujek. "Wszyscy byli doświadczonymi alpinistami, dlatego prokuratura szuka odpowiedzi na pytanie: Jak to się stało, że dali się zaskoczyć atakowi zimna? Zdawali sobie też sprawę, że pogoda w górach może się pogorszyć z minuty na minutę" - pisze szwajcarska gazeta "Blick". Alpy: W takich warunkach nie mieli szans na przetrwanie Przypomnijmy, że grupa wspinaczy wyruszyła w góry w sobotę rano z narciarskiego kurortu Zermatt szlakiem na Arollę. Tego dnia wydane zostały komunikaty o silnym wietrze i temperaturze minus 15 stopni, odczuwalną jako minus 30. - W takich warunkach w górach nie ma się żadnych szans. Jest tylko jedno wyjście - odwrót - mówił przewodnik po Alpach Klaus Aufdenblatten, który nie może zrozumieć, dlaczego doświadczeni alpiniści kontynuowali wspinaczkę. - To dla mnie zagadka - dodał. Szwajcaria: Poszukiwana szósta osoba. "Cuda się zdarzają" Ratownicy szukają ostatniej - szóstej - osoby, zostały po niej tylko plecak i narty, niestety po zaginionej nie ma śladu. Podano, że to 28-letnia prawniczka, partnerka życiowa jednej z ofiar. Ekipy ratunkowe podejrzewają, że próbowała iść dalej i wpadła do jakiejś szczeliny. - Odnajdywaliśmy już zaginionych nawet po kilku dniach. Cuda się zdarzają- powiedział na konferencji prasowej Anjan Truffer, szef ratowników alpejskich z Zermatt. Źródło: Blick Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!