"Le Monde" przynosi wstrząsającą relację jednego z członków redakcji "Charlie Hebdo", któremu udało się przeżyć masakrę. Mówi, że przerażający napastnicy napadli z zimną krwią i wznosili okrzyki, iż "Allah jest wielki", mordowali rysowników, dziennikarzy i policjantów. Prasa w Normandii uznała obydwu braci - zabójców dwunastu osób - za wrogów narodu. Gazety podkreślają, że do ich ujęcia zmobilizowano bezprecedensowo dużą liczbę żandarmów, policji i jednostek specjalnych. Obława prowadzona jest w Pikardii, gdzie ostatnio widziano zabójców. Tymczasem wśród mnożących się gestów solidarności ze strony znanych postaci świata kultury, czy anonimowych obywateli, echem po francuskich dziennikach rozszedł się zgrzyt polityczny. Chodzi o niezaproszenie do wzięcia udziału w niedzielnym marszu republikańskim jedności narodowej Marine Le Pen. "Le Monde" cytuje wypowiedź liderki skrajnej prawicy, dla której taki obrót sytuacji nie ma niczego wspólnego z jednością całego społeczeństwa i jest tylko manewrem politycznym.