W mieście tym w czwartek samochód osobowy staranował bariery i prawdopodobnie celowo wjechał w publiczność zgromadzoną na obchodach święta państwowego. Jest jeszcze 12 rannych, w tym czterech w stanie ciężkim. Wypadek nastąpił zaledwie o kilka metrów od miejsca, w którym w otwartym autobusie znajdowali się członkowie rodziny królewskiej, w tym królowa Beatrix oraz następca tronu, książę Willem-Alexander z żoną Maximą. Według prokuratora Ludo Goossensa nie była to akcja terrorystyczna, choć 38-letni sprawca działał celowo i chciał zaatakować rodzinę królewską. - Mamy podstawy sądzić, że sprawca działał celowo - powiedział Goossens. Kierowcę, który został ciężko ranny, odwieziono do szpitala i aresztowano. W jego aucie nie znaleziono materiałów wybuchowych. Królowa Beatrix odwołała czwartkową defiladę z okazji święta, podczas którego doszło do zdarzenia. Defilada miała uczcić 100. rocznicę urodzin zmarłej w 2004 roku królowej Juliany i 29. rocznicę wstąpienia na tron jej córki Beatrix. - To, co zapowiadało się na piękny dzień, skończyło się strasznym dramatem, który nas głęboko zaszokował - mówiła później w krótkim wystąpieniu 71-letnia królowa. Większość flag państwowych wywieszonych w Apeldoorn po wypadku spuszczono do połowy masztu.