Mieszkająca w pobliżu Adeje kobieta spotkała na szlaku w górach zapłakanego i pobrudzonego ziemią pięciolatka. Chłopiec wyglądał na zmęczonego i przerażonego. Chwycił kobietę za rękę i nie chciał puścić. Mówił po niemiecku, a ona nie rozumiała ani słowa. Zaprowadziła chłopca do znajomego, który przetłumaczył słowa dziecka. Pięciolatek powiedział im, że uciekł. Z tego co mówił, wynikało, że szedł od kilku godzin. Para Hiszpanów od razu zabrała dziecko na posterunek policji. Tam chłopiec powtórzył, że ojciec zaprowadził jego, matkę i brata do jaskini. Tam zaczął ich bić. Chłopiec zobaczył dużo krwi, przestraszył się i uciekł. Setka funkcjonariuszy policji, gwardii cywilnej i straży pożarnej ruszyła na poszukiwanie jaskini, których w okolicznych górach jest wiele. Ściągnięto śmigłowce oraz psy tropiące. Dotarcie do pieczary zajęło im kilka godzin. W środku znaleziono ciała kobiety i jej 10-letniego syna. Prawdopodobnie zostali uduszeni, a przed śmiercią dotkliwie pobici. Następnie aresztowano 43-letniego Niemca. Podczas zatrzymania w apartamencie w Adeje był bardzo agresywny. Miał zadrapania na twarzy, które sugerują, że ofiary broniły się. Okazało się, że 39-letnia kobieta przyleciała z synami na Teneryfę w poniedziałek. Chciała, żeby synowie spotkali się z ojcem, z którym była w separacji. Mężczyzna pracuje na Teneryfie jako kucharz w jednej z restauracji. Wziął rodzinę na spacer w góry. Wtedy doszło do zabójstwa. Policja wstępnie zakwalifikowała je jako przemoc domową. Joanna Potocka