Pocisk trafił w przystanek w donieckiej dzielnicy Leninskaja około godziny 7:40 czasu lokalnego - podały miejscowe władze. Śmierć poniosło osiem osób oczekujących na przystanku oraz jedna osoba przejeżdżająca samochodem obok wybuchu. Kilkadziesiąt osób jest rannych. Jak twierdzą mieszkańcy dzielnicy, pocisk trafił w przystanek podczas porannego szczytu, gdy ludzie oczekiwali na trolejbus, który miał zawieźć ich do pracy. Dzielnica Leninskaja była uważana do tej pory za stosunkowo bezpieczną. Doniesienia o liczbie zabitych są sprzeczne, według różnych źródeł zginęło od sześciu do 13 osób. Według AFP, która powołuje się na przedstawiciela władz miasta, 12 osób zginęło w trolejbusie, a jedna w samochodzie, który przejeżdżał obok. Źródło to poinformowało także o kilkunastu rannych. Reuters pisze o sześciu zabitych. Kamerzysta tej agencji widział łącznie sześć ciał leżących w trolejbusie i na ziemi nieopodal. Witryny pobliskich sklepów są zniszczone w wyniku eksplozji. Rosyjska agencja TASS, powołując się na przedstawicieli samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DNR), poinformowała o dziewięciu osobach zabitych i również dziewięciu rannych. Według tej agencji strzelano z mikrobusu z użyciem moździerzy i w wyniku ostrzału zapalił się trolejbus i autobus. Szef MSZ Ukrainy Pawło Klimkin napisał na Twitterze: "Tragedia na przystanku w Doniecku jest naszym wspólnym nieszczęściem. To przez takie ataki terrorystyczne giną ukraińscy cywile. Rosja powinna zatrzymać terrorystów". Na miejsce tragedii swoich przedstawicieli wysłała specjalna misja obserwacyjna OBWE - poinformowała rzeczniczka misji Iryna Hudyma. Prokuratura obwodu donieckiego poinformowała o wszczęciu śledztwa. Oświadczono, że winni są prorosyjscy separatyści z samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej.