Szefowie obu rządów spotkali się na pilnej naradzie w Wiecznym Mieście po katastrofie w Cieśninie Sycylijskiej, gdzie w nocy z soboty na niedzielę zatonął kuter, na pokładzie którego mogło zginąć od 700 do 950 imigrantów płynących z Afryki. Na Morzu Śródziemnym trwa nieprzerwanie wielka akcja ratunkowa. Dotychczas znaleziono 24 ciała, uratowano 28 rozbitków. Premier Malty oświadczył na wspólnej konferencji prasowej po rozmowach z Renzim: "Jeśli Europa nie będzie działać jak drużyna, historia oceni ją w bardzo negatywny sposób, tak jak wtedy, gdy wcześniej przymykała oczy na przypadki ludobójstwa". Muscat wyraził przekonanie, że ostatnia tragedia stanowi punkt zwrotny w kwestii fali imigracji. Maltański premier mówił o konieczności położenia kresu procederowi przemytu ludzi do Europy, którym parają się zorganizowane gangi w Libii. - To międzynarodowa sieć przestępcza o niespotykanych wcześniej rozmiarach - ocenił. Joseph Muscat podkreślił, że za wysłanie łodzi z kilkuset imigrantami przemytnicy biorą do swoich kieszeni od 1 do 5 milionów euro. "Przestępcom nie może to ujść na sucho" - Tym przestępcom nie może to ujść na sucho, nie mogą spać spokojnie myśląc, że Europa nie jest w stanie podjąć decyzji - oznajmił szef rządu Malty. Jego zdaniem są narzędzia i metody walki z tymi gangami. Należy według niego traktować je tak samo, jak piratów morskich, a w tej kwestii - przypomniał - wspólnota międzynarodowa ma wypracowane procedury. - Tylko niech nie trzeba czekać miesiącami na podjęcie decyzji - zaapelował. Wtórował mu Matteo Renzi, mówiąc: "Wspólnotę międzynarodową prosimy o uznanie za priorytet doprowadzenia tych przestępców przed wymiar sprawiedliwości". "Trzeba powstrzymać przestępczy krąg śmierci" - Trzeba powstrzymać przestępczy krąg śmierci i handlu ludzkim życiem - uważa włoski premier. Poinformował, że we Włoszech aresztowano już 1002 przemytników imigrantów. Renzi stwierdził, że to, co stało się na Morzu Śródziemnym to coś znacznie więcej niż katastrofa statku. - Stoimy w obliczu ciężkiego kryzysu humanitarnego i tak należy do tego podchodzić - dodał. Wymaga to jego zdaniem jednolitej odpowiedzi całej wspólnoty międzynarodowej. Obaj premierzy domagają się natychmiastowego zwołania nadzwyczajnego szczytu Unii na temat kryzysu imigracyjnego na Morzu Śródziemnym. Popiera ich w tym między innymi szef brytyjskiego rządu David Cameron. Renzi powiedział, że Unia Europejska "musi udowodnić, że to, co się dzieje, to nie tylko problem Malty czy Włoch". "Zostali skazani na okrutną śmierć" - Jeśli leży im na sercu los istot ludzkich, nie mogą zgadzać się na to, by były one skazane na okrutną śmierć, zamknięte na klucz w ładowni - powiedział Renzi, odnosząc się do okoliczności ostatniej katastrofy kutra z kilkuset imigrantami. Premier Włoch zwrócił uwagę na to, że za kluczową należy uznać sytuację w ogarniętej chaosem Libii, skąd odpływają łodzie i pontony z uchodźcami. Zastrzegł zarazem, że nie bierze się pod uwagę zbrojnej interwencji w tym kraju. Następnie zauważył, że najważniejsze jest to, by nie dopuścić do tego, by łodzie odpływały z libijskich wybrzeży. Apelując do Unii Europejskiej o zaangażowanie, Renzi przypomniał wydarzenia wojny w Bośni: "Dwadzieścia lat temu odwróciliśmy wzrok od masakry w Srebrenicy". - Dzisiaj nie możemy tego zrobić. Nie możemy pozwalać na zniewalanie ludzi i na to, by ich przemytnicy wygrali - dodał.