Dziesięć lat temu, w Houston otwarto nietypowe więzienie, w którym skazani mają szansę się nawrócić i zresocjalizować dzięki naśladowaniu Jezusa. Przebywają tu więźniowie różnego kalibru - również mordercy. - Uważam to za błogosławieństwo. Nigdy nie doświadczyłem tak wiele pomocy i łaski - mówi 61-letni Frank Rodriguez. - W tym więzieniu panuje bardzo przyjazna atmosfera. W pozostałych placówkach jest przemoc, działają gangi - dodaje. - Pobyt tutaj bardzo mnie zmienił, zacząłem myśleć inaczej. Wiem, że potrafię być inny - mówi Edward Pittman. W ciągu 18 miesięcy więźniowie oczyszczają swoją duszę i na nowo uczą się zasad moralnych. Jeżeli zaliczą ten etap, przechodzą stopień wyżej - na sześciomiesięczny kurs. Na ten czas zostaje im przydzielony opiekun, który dba o ich nawrócenie i jest indywidualnym przewodnikiem. Skazani cieszą się, że trafili do więzienia, w którym rządzi Jezus. - Ja nie zostałem aresztowany, ale ocalony - mówi Bernard Veal. Czy więźniowie muszą wierzyć w Boga, żeby dostać się do tego więziennego raju? Niekoniecznie. Pojawiły się jednak opinie, że skazani są zmuszani do wiary. Mark Earley, przewodniczący organizacji Prison Fellowship, uważa, że więźniowie, którzy przystępują do tego programu, robią to dobrowolnie. Badania przeprowadzone przez Uniwersytet w Pensylwanii pokazały, że tylko 18 proc. więźniów, którzy przeszli kurs "z Jezusem" trafia ponownie do więzienia. Earley uważa, że "każdy, kto trafia do więzienia, wzoruje się na kimś, potrzebuje autorytetu. Po wyjściu z więzienia również potrzebny jest ktoś, na kim warto się wzorować. Tutaj uczymy się naśladować Jezusa".