W wywiadzie dla opozycyjnego tygodnika "The New Times" 23-letnia Jekatierina Sabirowa, z którą zmarły w wieku 67 lat Bieriezowski wielokrotnie spotykał się w ostatnich latach, wykluczyła jednak, jakoby Rosjanin popełnił samobójstwo. Bieriezowski, który w następstwie konfliktu z Putinem opuścił Rosję i przyjechał do Wielkiej Brytanii w 2000 roku, 23 marca został znaleziony z pętlą na szyi na podłodze łazienki domu w Ascot. W Wielkiej Brytanii biznesmen ostro krytykował politykę Putina i wspierał finansowo opozycję przeciw niemu. Po jego śmierci Kreml poinformował, że Bieriezowski w liście do prezydenta błagał go o przebaczenia i prosił o pozwolenie na powrót do Rosji. Według Sabirowej Rosjanin oskarżał Kreml o to, że w sierpniu ub. przegrał przed londyńskim sądem proces z Romanem Abramowiczem o odszkodowanie na sumę 5,6 mld dolarów. - Mówił, że jest z nim źle i że nie wie, co robić - relacjonowała kobieta. Według niej Bieriezowski wspominał o powrocie do ojczyzny. - Mówił, że jedyną możliwością powrotu do Rosji i "odbudowy" jest przeproszenie Putina. Mówił o tym jak o ostatniej szansie - wyjaśniła kobieta. - Widziałam rękopis. Przeczytał mi go. Prosił o wybaczenie i o możliwość powrotu do kraju - dodała. Według Sabirowej list został najpewniej wysłany w listopadzie ub.r. - Któregoś dnia powiedział mi: "voila, teraz czekamy na odpowiedź" - poinformowała. Sabirowa powiedziała, że "bardzo trudno" jest jej uwierzyć w hipotezę, mówiącą o tym, że Bieriezowski odebrał sobie życie. Tak jak inne osoby bliskie byłemu oligarsze mówiła, że w ostatnich miesiącach wykazywał on symptomy depresji: m.in. cierpiał na bezsenność i nie chciał wychodzić z domu. Mimo to zgodził się pojechać 25 marca z Sabirową na dwutygodniowe wakacje do Izraela. Dzień przed śmiercią młoda kobieta rozmawiała z Bieriezowskim przez telefon. Twierdzi, że "brzmiał lepiej niż zwykle".