Drugi sekretarz ambasady Iranu w Bagdadzie Dżalal Szarafi został uprowadzony 4 lutego przez uzbrojonych napastników, noszących irackie mundury wojskowe. Teheran oskarżył o porwanie Amerykanów, którzy zaprzeczyli, by mieli z tym cokolwiek wspólnego. Szarafiego uprowadzono w śródmiejskiej dzielnicy Bagdadu, Karrada. "W wywiadzie dla Fars Dżalal Szarafi wyjaśnił, jak porwano go i jak był ciężko torturowany przez siły amerykańskie przy pomocy agentów, pracujących dla irackiej firmy łącznościowej, która działa pod nadzorem . Pokazał dziennikarzom na swym ciele ślady tortur, którymi teraz zajmują się lekarze" - napisała Fars, uważana za blisko powiązaną z irańską Gwardią Rewolucyjną. Amerykański rzecznik wojskowy w Bagdadzie zdementował oskarżenia Szarafiego. - Siły wielonarodowe w Iraku nie były zaangażowane w jego porwanie ani w jakiekolwiek rzekome tortury, jakim miał być poddawany - powiedział podpułkownik Christopher Garver. Według Fars, Szarafi oświadczył, iż uprowadzili go agenci z legitymacjami irackiego ministerstwa obrony, jadący amerykańskimi samochodami wojskowymi. Powiedział, że zabrano go do bazy w pobliżu bagdadzkiego portu lotniczego, gdzie przesłuchujący zadawali mu pytania w językach arabskim i angielskim. - Pytania stawiane przez agentów CIA dotyczyły obecności i wpływów Iranu w Iraku. Stawiali pytania na temat rozmiarów pomocy, udzielanej rządowi (irackiego premiera Nuriego) al-Malikiego, ugrupowaniom szyickim, sunnickim i kurdyjskim. Gdy otrzymali moje odpowiedzi o oficjalnych stosunkach Iranu z rządem irackim i jego reprezentantami, nasilili tortury, przez wiele dni torturowali mnie dzień i noc - zacytowała Fars wypowiedź Szarafiego.