"Próby wykorzystania kryzysu finansowego, by wprowadzić pewne formy protekcjonizmu i środki ochronne, mogą spowolnić i zagrozić pobudzeniu europejskiej gospodarki, jak również zaufaniu konsumentów" - oświadczył w rozesłanym prasie oficjalnym komunikacie Topolanek. "Francuski prezydent chce chronić interesy swego kraju. Ja, jako przewodniczący Rady Europejskiej, będę bronić zasady, że wszystkie zasady stosują się tak samo do wszystkich" - dodał. Topolanek zareagował w ten sposób na czwartkową wypowiedź prezydenta Francji. W wystąpieniu telewizyjnym Sarkozy zapowiedział zwiększenie inwestycji w kraju, a jako jeden z przykładów podał zniesienie części obciążeń podatkowych dla rodzimej branży motoryzacyjnej, tak by uratować krajowe fabryki i miejsca pracy. - Chcę, żebyśmy powstrzymali delokalizację, a jeśli to możliwe, ją zawrócili - podkreślił Sarkozy. - Jeśli dajemy pieniądze firmom samochodowym na restrukturyzację, to nie po to, by dowiedzieć się, że kolejna fabryka przenosi się do Czech czy gdzie indziej - dodał. Topolanek podkreślił w swym oświadczeniu, że "jako premier Czech" nie widzi nic złego w tym, by francuskie firmy samochodowe miały produkować samochody na francuski rynek w Republice Czeskiej. - W mojej opinii to kompletnie uzasadniona i dobrowolna decyzja tych firm; wypełnienie jednej z podstawowych zasad wewnętrznego europejskiego rynku - powiedział. Przekonywał, że takie decyzje nie tylko służą Czechom, ale też są kluczowe dla spójności wszystkich państw członkowskich. W Czechach od 2005 roku produkowane są m.in. samochody marki Peugeot i Citoen. Nie jest to pierwsze spięcie na linii Paryż-Praga. Jak pisał dziennik "Le Monde" w ubiegły weekend, Sarkozy, który dopiero co rozstał się ze sterami UE, zarzuca czeskiemu przewodnictwu brak inicjatyw w walce z kryzysem finansowym i gospodarczym. Wciąż apeluje też o większą konsolidację strefy euro, proponując zwołanie kolejnego szczytu jej państw członkowskich. A więc bez Pragi.